miłość, wdzięczność

Ostatnie moje poczynania na blogu pokazały mi, że najlepiej będzie jak wrócę do swojego ulubionego tematu, który wychodzi mi najlepiej! Jest to najważniejsza sprawa na świecie – miłość! Postanowiłam o niej znów napisać, bo w moje ręce, dzięki mojemu mężowi, trafiła doskonała książka – „5 języków miłości” Gary’ego Chapmana. Lektura zajęła mi dwa dni i ułożyła w głowie sprawy, o których już wiedziałam. Chętnie podzielę się z Wami najważniejszymi zagadnieniami poruszonymi przez Chapmana (jest on amerykańskim psychoterapeutą). Języki miłości to jest coś co trzeba znać, bo układa nam to relację w związku, relacje z innymi ludźmi i samym sobą.

Miłość to decyzja

Często o tym mówię i piszę, że miłość to wybór. Zakochanie to uczucie, które przychodzi niezależnie od nas. Prawdziwa miłość jest kwestią woli. Każdego dnia podejmujesz decyzję, ze będziesz kogoś kochać. Prawdziwa miłość to cudowna praca i wierność wyborowi, którego się dokonało ślubując miłość drugiej osobie.

języki miłości

Języki miłości

Miłość posługuje się różnymi językami. Nieporozumienia w małżeństwie wynikają zwykle z tego, że kończy się zakochanie, a małżonkowie nie nauczyli się swoich języków miłości. Gary Chapman wyróżnia 5 języków: „wyrażenia afirmatywne, dobry czas, przyjmowanie podarunków, drobne przysługi i dotyk”. Nie będę Wam opisywała poszczególnych języków, odsyłam do książki – naprawdę watro.

Nasza tajemnica

Tajemnicą naszego udanego związku (już nie będzie to tajemnica) jest to, że ja i Tomek mówimy tym samym językiem. Chapman zaznacza, że zdarza się to bardzo rzadko. Myślę, że nam przez to było łatwiej i dlatego tak szybko nam poszło – nie musieliśmy się uczyć swoich języków.

języki miłości - dobry czas nasz język miłości

Nasz język miłości

Nasz język miłości to dobry czas. Okazujemy sobie miłość przez dobrze spędzony razem czas i dobre rozmowy. Często wieczorem, gdy już dzieci śpią i komputery są wyłączone, my rozmawiamy na różne tematy. Uwielbiamy też aktywnie weekendy i dbamy o to, aby w naszym życiu się działo. To tłumaczy stan naszej chaty. Zamiast kosić trawę, remontować, my wolimy chodzić na spacery i patrzeć w słońce. Gdyby któreś z nas mówiło językiem drobnych przysług, chata na pewno dziś wyglądałaby inaczej… a nie, że wciąż od wiosny tego roku, kran w kuchni jest nie naprawiony. Ciągle są ważniejsze sprawy np. spacer na zachód słońca na polanę i kran nie jest priorytetem, bo przecież zimna woda się z niego leje, a ciepłą można zagrzać na piecu.

To też tłumaczy moje uczucia, gdy daje dzieciom wolny czas i nie organizuję im atrakcji. Wiem, że potrzebują czasem się zatrzymać i pobyć w domu, ponudzić się, pobawić same. Jednak ja czuje się wtedy jakbym nie okazywała im miłości. Na szczęście są też inne języki miłości, którymi warto czasem mówić. Musze się też nauczyć ich języka miłości. Może to wcale nie jest dobry czas. Dlatego warto w stosunku do dzieci używać każdego języka miłości, żeby widziało, który wybierze w dorosłym życiu jako swój wiodący.

Kompletnie nie przywiązujemy wagi do prezentów. Tu w teście na końcu książki wyszło nam najmniej punktów. Może to trochę dziwne, bo zajmuje się trochę tematyką prezentów i pisze o tym drugiego bloga – Podaruj dobry prezent. Jednak jak się w niego wczytacie, odkryjecie, że za najlepszy prezent dla drugiej osoby uważam dobrze spędzony czas. W samych prezentach najbardziej podoba mi się ich tworzenie (i znowu mamy dobrze spędzony czas na kreatywnym działaniu). Moja rodzina, przyjaciele wiedzą, że ode mnie dostaje się zrobione przeze mnie mydełka glicerynowe, czy musujące kule do kąpiel. Nie chodzi o sam prezent, ale o czas, który poświęciłam na jego zrobienie i to jest wyraz mojej miłości. Z siostrą też na urodziny wybieram się w góry czy na rower. Jej językiem miłości prawdopodobnie też jest dobry czas.

Języki miłości w relacjach z ludźmi

Językiem miłości, którym zwracamy się do małżonka, mówimy też do innych ludzi. U mnie to doskonale widać. Uwielbiam spędzać z Wami czas. Dlatego nie interesują mnie mówione szkolenia, wolę działać, tworzyć. Jeśli nie przyniosę Wam prezentu, nie zrobię dla Was drobnej przysługi to nie znaczy, że nie jesteście dla mnie ważni. Wolę Was zabrać na spacer i spędzić z Wami czas. Tak wyrażam miłość do świata i nawet do siebie. Wolę zamiast kupowania sobie sukienki (to też czasem mi się zdarza) pojechać na wycieczkę rowerową. Uważam, ze najlepsze co mogę sobie dać to odrobinę czasu na tworzenie, czy aktywność fizyczną. Dlatego tak lubię robić prezenty samodzielnie 🙂 – odpoczywam wtedy i wyrażam miłość do samej siebie. Tu wszystko pięknie się układa. Przemyślenia po książce pokazały mi, że żyję w dobrym w związku, mam dobre rację z innymi ludźmi i kocham samą siebie. Powiem do samej siebie: tak trzymaj!

A Ty jakim językiem miłości mówisz?

Chętnie z Wami o tym porozmawiam 🙂 i gorąco polecam książkę. Mogę pożyczyć po tym jak przeczyta ją mój mąż i siostra.

miszmasz

Przejrzałam wszystkie swoje listopadowe wpisy i nie znalazłam ani jednego wpisu o Polsce, Dniu Niepodległości, patriotyzmie… Nawet na 100 rocznicę w 2018 nie napisałam nic nadającego się do przekazania Wam. Zawsze uważałam się za Polkę. Naprawdę kocham ten kraj i jego mieszkańców. Uważam, że jest wśród nas wielu wspaniałych ludzi. Polska jest fantastycznym krajem do podróżowania. Ten rok pokazał mi, że nie jestem patriotą. Mimo tego, że zawsze dumnie nosiłam na mundurze harcerskim polską flagę i uważałam, że muszę brać udział w wyborach, bo za tą wolność Polacy przelali krew… teraz patrzę na to inaczej.

2020 – smutna lekcja historii

Polska biało-czerwona

W tym roku doświadczyłam czegoś zupełnie nowego…. poczucia, że ktoś mnie okłamuje i uporczywego poszukiwania prawdy. Najgorsze jest to, że jej nie znalazłam i nie mogę znaleźć. Okazuje się, że odpowiedzią na ten problem są słowa ks. Tischnera, że „prawdy są trzy: świento prawda, tys prawda i gówno prawda” albo jeszcze inaczej „moja prawda, Twoja prawda i żadna prawda”. Nie ma jednej uniwersalnej prawdy. Jedyną prawie pewną rzeczą jest to co spotyka nas i nasze najbliższe otoczenie. Czasem jednak i to jest nieprawdziwe.

2020 rok uświadomił mi jaka zakłamana jest rzeczywistość, w której żyjemy. To pozwoliło mi zupełnie inaczej spojrzeć na naukę historii. Ile tam musi być bzdur, uogólnień, wymysłów. W to co kiedyś wierzyłam, dziś zostało podważone.

Zawsze zachwycałam się czasami wojny, walką o niepodległość kraju. Podziwiałam walczących i ich poświęcenie. Myślałam, że jak będzie bitwa to pójdę się bić.

Wojna to kłótnia ludzi tam na górze, w której giną niewinni ludzie. Pewnie część walczących nawet nie wiedziała o co walczy i po co. W tym miejscu przychodzą mi na myśl cmentarze wojenne z I wojny światowej, których jest pełno w Beskidach. Na tych cmentarzach leżą koło siebie żołnierze różnych narodowości, często z przeciwnych wojsk…. Tak naprawdę to nie było ważne o co walczysz, po jakiej stronie. Wszyscy i tak nie żyją i leżą obok siebie w czarnej ziemi. W wojnie nie ma nic pięknego, nie ma patosu, honoru, jest tylko bezsens i śmierć.

Dziś bym nie walczyła. Chroniłabym własną dupę i swoich bliskich. Czyja była by to wojna? Czym jest Polska? Czy jesteśmy tym, co reprezentuje nasz rząd? Bandą imbecyli…

Niektórzy źle mnie zrozumieli – walczyłabym, ale w inny sposób i pytanie w której wojnie. Boje się, że walka będzie inna i trudno będzie rozpoznać kto w niej jest przyjacielem, a kto wrogiem… Będę walczyć za wolność swoją, swoich bliskich, swoich przyjaciół czy ludzi, którzy zgłoszą się po pomoc. Zastanawiam się tylko czy będzie to wojna przeciw Polsce. Jeśli Polska jest systemem, który wydaje mi się, że idzie w złym kierunku. Pytanie kim/czym jest Polska. Dla mnie Polska to mój dom i za ten dom będę walczyć. W odzyskaniu Niepodległości kluczowe wydaje mi się to, że ludzie przez 123 lata, kiedy Polski nie było na mapie, mili ją w sercu. Polska była ich domem, mimo tego, że żyli pod zaborami. A co jeśli już straciliśmy Niepodległość? Może Polska jest na mapie, ale już dawno sprzedana bankom, zagranicznym inwestorom, korporacjom… Za jaką Polskę będę walczyć? Za jaką wolność warto walczyć?

Kiedyś wierzyłam, że obecny rząd ma jakąś cząstkę polskości, że Polska jest dla niego ważna. Dziś czuje się oszukana i okłamana. Patrzę jak sprzedają nasz kraj i serce mi krwawi. Ale nie dlatego, że ktoś wylał krew za wolną Polskę… bo wiem, że to są puste słowa, jak całe lekcje historii. Oni walczyli, bo nie mieli wyjścia, w durnej wojnie wymyślonej przez jakiegoś oszołoma. Moje serce krwawi, bo widzę, że moja wolność jest narażona. Zastanawiam się co wymyśli kolejny oszołom w tej historii i co zapisze się na kartach dziejów: które kłamstwo?

Polska – czym dla mnie jest?

Na szczęście Polska nie jest dla mnie rządem. Chociaż oni reprezentują nas na świecie i powinni dbać o nasze interesy. Nie będę ich teraz oceniać, bo nie wiem jakim byłabym politykiem. Nie chce być na ich miejscu i nie chce sprawdzać czy dla pieniędzy byłabym w stanie sprzedać swoich rodaków, a może cena jest inna. Może za bohaterem narodu – wielkim Mateuszem stoi seryjny samobójca. Nie wiem… Trudno mi uwierzyć, że można tak kłamać dla pieniąchów, interesów. Nie będę spekulować.

Widzę Polskę w oczach moich dzieci, czuję ją w dłoni mojego męża, słyszę w życzliwych słowach moich bliskich. Polska to moje miejsce, w którym żyję. To moje podróże, wspomnienia i moja przyszłość. Za taką Polskę będę walczy na swój sposób… ale nie w wojnie jakiegoś oszołoma.