chata górska

Znam wielu ludzi osobiście, dużo czytam o takich osobach, którzy rzucili wszystko i zaczęli od nowa w górach. Lubię takie historie i zawsze budzą we mnie mieszane uczucie. Zaczynam zastanawiać się co jest ze mną nie tak? Trochę im zazdroszczę, trochę ich podziwiam i trochę zastanawiam się czy mówią całą prawdę. Czemu ja nie przeprowadzam się w góry? Zawsze o tym marzyłam. Może boję się realizacji tego celu. Czy przeprowadzka w góry mnie przerasta?

A może chodzi o pieniądze…

Myślę, że to jest pierwsza sprawa, która przychodzi do głowy zwykłemu człowiekowi jak czyta o takich spektakularnych wyprowadzkach z miasta na wieś. Na to potrzeba dużo pieniędzy. My chatę kupiliśmy za średnią kwotę – małą jak porównasz z cenami mieszkań w Krakowie, dużą jak o niej po prostu pomyślisz. Ciekawym na pytanie ile zawsze odpowiadam. A skąd mieliśmy tyle? To efekt Tomkowego oszczędzania przed ślubem, naszego wspólnego życia i życzliwości osób, które mogły nam pożyczyć. A ile jeszcze potrzebujemy? Bardzo, bardzo dużo. Remont chaty, stodoły, budowa warsztatu, ogrodzenia, drogi, sauny i wiele innych to kwoty na razie niewyrażalne. Wiem jednak, że powoli i cierpliwie uda się.

Wiem, że na pytanie dlaczego nie wyprowadzamy się z Krakowa odpowiedzią nie są pieniądze. Mamy możliwości finansowe. Sprzedajemy mieszkanie w mieście, dokładamy oszczędności i stać nas na to, aby metodą gospodarczą i przy dużym nakładzie własnych sił ogarniać podstawowy remont, tak aby dało się żyć i prowadzić małe gospodarstwo agroturystyczne.

chata w górach przeprowadzka w góry

strefa komfortu

Przeprowadzka na wieś, w góry to wyjście z strefy komfortu. To takie oklepane hasło, ale czy prawdziwe. Bo czy komfortowe jest stanie w korkach?

Nasza strefa komfortu z Tomkiem jest dość mało komfortowa. Ciasne mieszkanie w mieście, ale zawsze tak żyliśmy. Nie przeszkadza nam to, chociaż mamy zamiar to w najbliższym czasie zmienić. Nie dlatego, że nam się w dupach poprzewracało, ale dla dzieci, żeby miały swoje miejsce w swoim pokoju. My wiemy jak to żyć bez przestrzeni i jakie to ważne. W Pałoszówce mamy bardzo dużo własnej przestrzeni. Wyjdę z chałupy i mam las, zieleń tylko dla moich oczu. Mogę myśleć, odpoczywać. W chacie żyjemy w małym pokoju, a to mniej niż w mieście, ale to czasem jest fajne.

spacer przeprowadzka w góry

Nasz poziom życie też nie jest tak wysoki jakby mógł. Oboje pochodzimy z rodzin, gdzie nie było za dużo pieniędzy, więc umiemy oszczędzać i nie mamy potrzeby wychodzić 2 razy w tygodniu na obiad do miasta. Nie potrzebujemy też super auta, czy drogich gadżetów.

Stała pensja to chyba jedyny aspekt miejskiej, a może bardziej korporacyjnej strefy komfortu, który rzeczywiście może przytrzymać w mieście. Jednak stała pensja (stała praca) to jest pewien brak wolności oraz często praca dla kogoś. Zawsze jest coś za coś.

Chyba jednak w naszym być czy nie być w górach nie chodzi o komfort. Może o wygodę naszych dzieci.

Nie przeprowadzka w góry – to o co naprawdę chodzi?

Często o tym myślę. Często zadaję sobie pytanie: czy jestem szczęśliwa tu i teraz? To jest prawdziwy powód naszego nie rzucania wszystkiego i naszej nie wyprowadzki w góry. Jesteśmy szczęśliwi. Nie ma w nas desperacji. Tomek bardzo lubi swoją pracę na etacie, ma porządny, dobry i zgrany zespół. Lubi swoich współpracowników, a i ja mam do nich pełne zaufanie, gdy Tomek idzie z nami na piwo. Lubimy swoje życie w mieście, tak samo jak lubimy perspektywę i możliwość wyprowadzki. Mamy wspólne, ważne cele. Chcemy sprawić, aby dzieci były szczęśliwe. Za jakiś czas wyremontujemy chatę, a potem się wyprowadzimy. A może życie zaskoczy nas zupełnie czymś innym. Boży plan jest nieodgadniony.

miszmasz

Do grobowej deski … jakbyście przejrzeli moje zeszyty z matematyki w szkole podstawowej to było tam mnóstwo kolorowych ramek, w których znajdują się ważne matematyczne prawdy i właśnie ten napis. O dziwo, niektóre z nich pewnie będą mogła wydrapać sztywną ręką na drewnianych ścianach mojej trumny… (przepraszam, ale to nie ta bajka, bo ja się skremuję, właśnie po to, żeby nic nie wydrapywać).

Chciałoby się tak piękne wspomnienia, ważne chwile otoczyć ramką i napisać DO GROBOWEJ DESKI …

NIEPAMIĘĆ

Kilka dni temu patrząc na swoje dzieci stwierdziłam, że nie pamiętam jak Hania była w wieku Ignasia… To takie uczucie jakby zawsze była taka duża. Zapomniałam też ciężkie początki i te piękne chwile jak wakacje nad morze. Pomyślałam, że to przez te nasze problemy i strach tego nie pamiętam. Zaczęłam przypominać sobie Ignasia rok temu i musiałam sięgnąć po album. To on był takim mięciutkim, śpiącym bobasem!!! Dobrze, że mam bloga, bo mogę przeczytać o tym jaka byłam wtedy szczęśliwa. Ciągle jestem i to nawet coraz bardziej.

Czy to dzieci zabierają nam pamięć?

Dzieci uświadamiają nam jak bardzo szybko zapominamy. Umiejętność prędkiego niepamiętania mają wszyscy ludzie, a nie tylko rodzice. Czy pamiętasz jaka byłaś rok temu? A Twój mąż – przecież wciąż wydaje Ci się taki sam. Dopiero jak popatrzysz na zdjęcie zobaczysz, że przybyło mu zmarszczek, ubyło trochę włosów, a Ty byłaś szczuplejsza i miałaś piękniejsze włosy. Popatrz na swoich rodziców. Oni są jakby zawsze w tym samym wieku. Aż trudno uwierzyć, że moja mama była młodsza ode mnie, gdy ja byłam w wieku Hanki. Są na to dowody – zdjęcia z piękną i młodą mamą.

widok do grobowej deski

Dzieci zabierają nam czas…

Dzieci uświadamiają nam jak bardzo szybko biegnie czas. Nie wiem jak mija Wam czas. Poczucie czasu jest bardzo subiektywne. Myślę, że jednak wszystkim ucieka dość szybko i nie ma tu znaczenia czy ktoś jest rodzicem. Po prostu po dzieciach bardziej widać upływ czasu, bo one zmieniają się znacznie szybciej niż my i to w sposób spektakularny.

Ale życie może upływać wolniej…

Dzieje się tak, gdy nasze życie jest smutne. Szczęśliwe życie będzie biegło szybko i intensywnie. I niech Wam biega wesoło po łąkach i zielonych stokach DO GROBOWEJ DESKI!