ludzie, miłość

Ludzie się nie zmieniają, czyli o pracy nad sobą

Podobno, gdy młodzi decydują się na małżeństwo to on  myśli, że ona się nie zmieni, a ona się zmienia.  Żona chce go zmieniać, a on się nie zmienia. W moim najbliższym otoczeniu jest sporo mądrych kobiet, które ciągle wierzą w mit zmieniania się mężczyzny po ślubie. Zbliżają się Walentynki i będzie mnóstwo wpisów o miłości. Ja napiszę o tym, że ludzie się nie zmieniają.

Według mnie ludzie się nie zmieniają.

Odważne stwierdzenie i chyba nie zbyt słuszne, bo wtedy nie ma potrzeby pracy nad sobą, samorozwoju itd. Ostatnio w czasie naszych  łóżkowych, wieczornych rozmów zastanawialiśmy się nad tym. Bez namysłu stwierdziłam, że ja w sumie już nad sobą nie pracuję. Robiłam to wiele lat wcześniej zdobywając stopnie harcerskie, sprawności, męcząc się na obozach, wędrując z wielkim plecakiem po górach. Rzeczywiście z targanej emocjami, czasem wybuchającej, kłócącej się osoby stałam się dojrzała, spokojna, ale wciąż spontaniczna. Zdarza mi się wybuchać emocjami, ale bardzo rzadko. Swoją pracę już wykonałam… chwila coś jest nie tak.

PRACA NAD SOBĄ

Potem pomyślałam, popatrzyłam głębiej i odkryłam, że każdego dnia pracuję nad sobą. Wstaję z łóżka za wcześnie niż bym chciała, patrzę za okno – szaro, sprawdzam apkę – stan powietrza bardzo zły, słucham radia – biometr niekorzystny i uśmiecham się, bo trzeba się dobrze nastawić do tego kolejnego dnia pełnego rutyny. Proszę Hankę 30 minut, żeby się ubrała (jak codziennie), a ona rozrzuca zabawki. Idziemy do przedszkola kolejny raz zatrzymując się tym razem przy skórce od banana i tłumaczę dlaczego skórka jest na ziemi. Gdzieś we mnie coś się gotuje, ale  nie denerwuje się. Wracam robiąc zakupy do domu, do niepościelonego łóżka i rozrzuconych zabawek (nie znoszę bałaganu)… Ignacy śpi – zdążę ogarnąć przed jego śniadaniem. Ignacy obudził się i płaczę, więc potykając się o zabawki szybko zamykam okna i zajmuje się młodym. Łóżko, zabawki poczekają chwilę…  Góry, las, długa wędrówka poczeka dłuższą chwilę…

Tak mam  ochotę rzucić wszystko i oddać się temu co lubię najbardziej. Ale każdego dnia uczę się być szczęśliwa w codzienności. Patrzę na uśmiech Ignacego i już wiem, że jestem tu gdzie powinnam. Gotuję zupę dla Tomka i jestem szczęśliwa, że mam dla kogo. To nie przychodzi samo to jest wynik mojej pracy nad sobą. Codziennie dziękuję! Skupiam się na tym co mam, a mam bardzo wiele, a nie myślę o tym, gdzie mnie nie ma, czego mi brakuje, co chciałabym robić, a nie mogę. Jestem szczęśliwa, ale to też efekt samodoskonalenia się.

Ludzie się nie zmieniają (tak, dalej tak myślę).

Zawsze byłam strasznie kochliwa. Dla życia w małżeństwie jest to niebezpieczne. Dalej jestem kochliwa, ale teraz zamiast co chwile zakochiwać się w innym chłopcu, ja ciągle zakochuje się w mężu. Ludzie dojrzewają, uczą się panować nad swoimi myślami, popędami, nabywają umiejętności kierowania swoimi emocjami, mądrzeją (ups… czasem głupieją np. od nadmiaru pieniędzy), ale fundamentalnie się nie zmieniają. Ja zawsze będę kochliwa, ale ciągle inaczej. Zawsze będę wybuchowa, ale te erupcje będą wyglądały inaczej. Zawsze będę energiczna, ale z czasem coraz wolniejsza. Jestem zupełnie inna niż byłam 10 lat temu, ale wciąż ta sama… Zmieniają się też nasze role. 10 lat temu byłam beztroską studentką, która często piła piwo, tańczyła, dużo spacerowała, a teraz jestem żoną i matką, która już nie pije często piwa, więcej tańczy, codziennie się całuje i chyba jednak bardziej żyje…

Możecie się ze mną nie zgodzić.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.