miszmasz

Przejrzałam wszystkie swoje listopadowe wpisy i nie znalazłam ani jednego wpisu o Polsce, Dniu Niepodległości, patriotyzmie… Nawet na 100 rocznicę w 2018 nie napisałam nic nadającego się do przekazania Wam. Zawsze uważałam się za Polkę. Naprawdę kocham ten kraj i jego mieszkańców. Uważam, że jest wśród nas wielu wspaniałych ludzi. Polska jest fantastycznym krajem do podróżowania. Ten rok pokazał mi, że nie jestem patriotą. Mimo tego, że zawsze dumnie nosiłam na mundurze harcerskim polską flagę i uważałam, że muszę brać udział w wyborach, bo za tą wolność Polacy przelali krew… teraz patrzę na to inaczej.

2020 – smutna lekcja historii

Polska biało-czerwona

W tym roku doświadczyłam czegoś zupełnie nowego…. poczucia, że ktoś mnie okłamuje i uporczywego poszukiwania prawdy. Najgorsze jest to, że jej nie znalazłam i nie mogę znaleźć. Okazuje się, że odpowiedzią na ten problem są słowa ks. Tischnera, że „prawdy są trzy: świento prawda, tys prawda i gówno prawda” albo jeszcze inaczej „moja prawda, Twoja prawda i żadna prawda”. Nie ma jednej uniwersalnej prawdy. Jedyną prawie pewną rzeczą jest to co spotyka nas i nasze najbliższe otoczenie. Czasem jednak i to jest nieprawdziwe.

2020 rok uświadomił mi jaka zakłamana jest rzeczywistość, w której żyjemy. To pozwoliło mi zupełnie inaczej spojrzeć na naukę historii. Ile tam musi być bzdur, uogólnień, wymysłów. W to co kiedyś wierzyłam, dziś zostało podważone.

Zawsze zachwycałam się czasami wojny, walką o niepodległość kraju. Podziwiałam walczących i ich poświęcenie. Myślałam, że jak będzie bitwa to pójdę się bić.

Wojna to kłótnia ludzi tam na górze, w której giną niewinni ludzie. Pewnie część walczących nawet nie wiedziała o co walczy i po co. W tym miejscu przychodzą mi na myśl cmentarze wojenne z I wojny światowej, których jest pełno w Beskidach. Na tych cmentarzach leżą koło siebie żołnierze różnych narodowości, często z przeciwnych wojsk…. Tak naprawdę to nie było ważne o co walczysz, po jakiej stronie. Wszyscy i tak nie żyją i leżą obok siebie w czarnej ziemi. W wojnie nie ma nic pięknego, nie ma patosu, honoru, jest tylko bezsens i śmierć.

Dziś bym nie walczyła. Chroniłabym własną dupę i swoich bliskich. Czyja była by to wojna? Czym jest Polska? Czy jesteśmy tym, co reprezentuje nasz rząd? Bandą imbecyli…

Niektórzy źle mnie zrozumieli – walczyłabym, ale w inny sposób i pytanie w której wojnie. Boje się, że walka będzie inna i trudno będzie rozpoznać kto w niej jest przyjacielem, a kto wrogiem… Będę walczyć za wolność swoją, swoich bliskich, swoich przyjaciół czy ludzi, którzy zgłoszą się po pomoc. Zastanawiam się tylko czy będzie to wojna przeciw Polsce. Jeśli Polska jest systemem, który wydaje mi się, że idzie w złym kierunku. Pytanie kim/czym jest Polska. Dla mnie Polska to mój dom i za ten dom będę walczyć. W odzyskaniu Niepodległości kluczowe wydaje mi się to, że ludzie przez 123 lata, kiedy Polski nie było na mapie, mili ją w sercu. Polska była ich domem, mimo tego, że żyli pod zaborami. A co jeśli już straciliśmy Niepodległość? Może Polska jest na mapie, ale już dawno sprzedana bankom, zagranicznym inwestorom, korporacjom… Za jaką Polskę będę walczyć? Za jaką wolność warto walczyć?

Kiedyś wierzyłam, że obecny rząd ma jakąś cząstkę polskości, że Polska jest dla niego ważna. Dziś czuje się oszukana i okłamana. Patrzę jak sprzedają nasz kraj i serce mi krwawi. Ale nie dlatego, że ktoś wylał krew za wolną Polskę… bo wiem, że to są puste słowa, jak całe lekcje historii. Oni walczyli, bo nie mieli wyjścia, w durnej wojnie wymyślonej przez jakiegoś oszołoma. Moje serce krwawi, bo widzę, że moja wolność jest narażona. Zastanawiam się co wymyśli kolejny oszołom w tej historii i co zapisze się na kartach dziejów: które kłamstwo?

Polska – czym dla mnie jest?

Na szczęście Polska nie jest dla mnie rządem. Chociaż oni reprezentują nas na świecie i powinni dbać o nasze interesy. Nie będę ich teraz oceniać, bo nie wiem jakim byłabym politykiem. Nie chce być na ich miejscu i nie chce sprawdzać czy dla pieniędzy byłabym w stanie sprzedać swoich rodaków, a może cena jest inna. Może za bohaterem narodu – wielkim Mateuszem stoi seryjny samobójca. Nie wiem… Trudno mi uwierzyć, że można tak kłamać dla pieniąchów, interesów. Nie będę spekulować.

Widzę Polskę w oczach moich dzieci, czuję ją w dłoni mojego męża, słyszę w życzliwych słowach moich bliskich. Polska to moje miejsce, w którym żyję. To moje podróże, wspomnienia i moja przyszłość. Za taką Polskę będę walczy na swój sposób… ale nie w wojnie jakiegoś oszołoma.

miłość

Miałam milczeć… ale skoro kobiety zabierają głos to ja też opowiem Wam historię. Jest mi smutno. Chyba muszę Wam wyjaśnić dlaczego nie walczę. Zawsze chciałam być na pierwszej linii frontu.

Krótka historia jakich wiele.

Dwoje ludzi zakochuje się, biorą ślub. Pojawiają się dwie kreski. Może trochę z zaskoczenia, bo chcieli się jeszcze sobą nacieszyć. Tak już z tą miłością jest, że rodzi się z niej coś więcej, ktoś więcej…

Kolejna wizyta u lekarza i mamy wyrok. Wasze dziecko nigdy nie będzie chodzić, prawdopodobnie będzie upośledzone umysłowo, nigdy nie usłyszycie jego śmiechu i nie powie mamo, tato. Tego nie da się leczyć, trzeba się pozbyć. Będziecie tylko cierpieć i patrzeć na cierpienie Waszego dziecka.

Na szczęście to nigdy się nie wydarzyło. Nie było tej rozmowy. Wyrok zapadł po urodzeniu. Nikt nie dał rodzicom wyboru, bo ktoś nie dopatrzył się poważnej wady neurologicznej.

Dziś dziecko z tej historii jeździ na rowerze, śpiewa. Dziecko z tej historii to moja córka. Jej choroba nauczyła mnie bardzo wiele i sprawiła, że jestem lepszym człowiekiem. Umiem walczyć, jestem odważna, mocna i znam sens życia.

Zawsze myślałam, że kompromis aborcyjny jest dobry, bo nie wolno nikogo zmuszać, trzeba dać wybór. Dziś myślę o tych wszystkich nienarodzonych Hankach, bo ktoś się pomylił w diagnozie albo się nie pomylił, ale mózg może wiele.

… bo ktoś powiedział rodzicom, że są za słabi i sobie nie poradzą.

Kompromis aborcyjny jest tylko kompromisem. Ma wady. Może gdyby popracować nad lepsza pomocą dla rodziców dzieci chorych, dać im możliwość samorozwoju, pracy, stworzyć warunki i wtedy dać wybór, kobiety wybierałyby inaczej… A może gdyby stworzyć odpowiedni system można by go zaostrzyć, nie teraz… teraz to tylko przykrywka dla innych spraw i cel jest inny.

Zastanów się o co walczysz…

Patrzę na te gniewne kobiety, które tak smutno wyglądają… i sprawdzam o co walczą. Może mają rację. Trzeba protestować jeśli każe nam się rodzić martwe dziecko i traktuje jak inkubator… Czytam te straszne historie i oglądam zdjęcia zdeformowanych płodów. Mają rację. To jedna strona medalu, drugą opisałam Wam wyżej (można ją rozwiązać inaczej niż zakazem: lepsze i bezpłatne badania prenatalne, inna rozmowa z rodzicami itd…). Wchodzę na oficjalną stronę Strajku Kobiet i czytam postulaty. Nie napiszę wulgarnie. Czuję się kobietą i mam wybór i nie wypada mi brzydko mówić. One walczą o „dostęp do bezpiecznego przerywania ciąży”. Tam nie ma ani słowa o tym, żeby usuwać ciążę w jakimś wypadku…. One walczą o aborcję w każdym przypadku. Przecież zawsze mają wybór… seks jest wyborem każdej z nas (pomijam gwałty).

Jeśli miałabym stanąć po jakiejś skrajnej stronie w tej sprawie to jestem za życiem! Zawsze będę za życiem!

Mam prawo do wyrażania swojego zdania. Nie narzucam Wam mojego zdania, chciałam je tylko wyrazić. Z szacunkiem myślę o kobietach, które musiały wybrać. Modle się ze te kobiety, które dokonały aborcji i nigdy ich nie potępiałam. To jest historia każdej z nich i cierpienie każdej z nich. Nie znam ich życia i nie jestem na ich miejscu i nie wolno mi ich oceniać, a tym bardziej odbierać wyboru.

ludzie, miłość

Mamy z Tomkiem zupełnie zwykłe życie. Gdyby nas zaprosić na jakiś festiwal, prelekcję nasza opowieść byłby nudna. Jesteśmy nieskomplikowani i prości.

zwykłe życie

Po wielu rozmowach, godzinach spędzonych z różnymi ludźmi (często zdecydowanie ciekawszymi od nas) myślę, że dziś poszukuje się tej normalności i braku złożoności. Jednak niewielu wie, że tego szuka. Z każdej strony atakują nas, że zwykłe życie jest dla nudziarzy, szaraków…. Wmawiają nam, że tylko poznając dalekie zakątki świata będziemy mądrzejsi, bardziej tolerancyjni, otwarci i lepsi. Uprawiając nietypowe sporty będziemy ciekawsi. Musimy czytać książki o samorozwoju, oglądać mądre filmy i mieć nietypowe hobby. Niezwykła praca np. wymyślanie niesamowitych gier komputerowych, strategii jak sprzedać kolejny produkt da nam poczucie sensu i będziemy coś warci (chociażby tyle co nasza wypłata). Zarobione pieniądze pozwolą nam pokazać się. Wiem, co piszę. Zdarza mi się popaść w gorszy humor jak myślę, o tym, że „tylko” wychowuje dzieci i czasem jestem gospodynią w chacie w górach. Powinnam mieć ciekawsze życie, zarabiać pieniądze i mieć pracę, którą mogę się chwalić…. a może nie? Może kształtowanie młodego człowieka, bycie dobrą żoną i bycie dla ludzi ma większy sens.

niezwykłe życie

Mam kumpla z lat szkolnych, który ma niezwykłe życie. Jest podróżnikiem. Kiedyś bardzo się lubiliśmy. Dziś nie jestem w kręgu jego zainteresowań. Dziś myślę o nim ze smutkiem i gdzieś coś we mnie mówi, że nie żyje on swoim wymarzonym życiem.

Można znać ludzi z całego świata. Mieć znajomych w wielu krajach. Ciągle spotykać nowe osoby, ale tak naprawdę nie znać nikogo. Można zadzwonić do ludzi z Meksyku i mieć gdzie spać i z kim się bawić, ale tak naprawdę nie stworzyć głębszej relacji. Można wieczorem kłaść się do łóżka i płakać z samotności. Mimo tego, że zna się ludzi z każdej strefy czasowej.

Spotkanie z drugim człowiekiem to najwyższa wartość. Jednak może nie liczy się egzotyczność tego wydarzenia, ale jego jakość i głębia. Czasem rozmowa na tarasie w Pałószówce będzie ważniejsza niż spotkanie z tubylcem w Amazonii.

Można mieć wiele domów na każdym kontynencie, ale być bezdomnym.

Można żyć wymarzonym życiem, o którym pisze się książki, opowiada na prelekcjach, tworzy się filmy, ale być nieszczęśliwym. Bo wciąż wmawiają nam, że zwykle życie jest do bani i nie wypada nam być szczęśliwym nudziarzem z jedną żoną i jednym domem, do którego się wraca. Wciąż uciekamy przez rutyną dnia codziennego (to też jest wyzwanie) i szukamy wrażeń. W tym samym czasie nasze szczęście leży gdzieś pod wycieraczką w małym miasteczku w Polsce.

zwykłe życie jest wystarczające

Okazuje się, że zwykłe życie wystarczy, aby być spełnionym i szczęśliwy. Moim marzeniem jest, że kiedyś w mojej chacie będę mogła wciągać nosem zapach świeżej pościeli, gdy będę Wam ścielić łóżko. Chce gotować, haftować, malować, uprawiać warzywa, doić kozę, dzielić się zwykłością swojego dnia z innymi i po prostu żyć.

Czuję też, że mam to co jest w życiu najważniejsze: miłość małżeńską, rodzinną i miłość do świata, ludzi. Każdy mądry Wam powie, że w naszych podróżach: tych stacjonarnych – życiowych i dalekich (egzotycznych wyprawach) najważniejszy jest człowiek. Nie trzeba prowadzić niezwykłego życia, aby poznać sens naszego pobytu na Ziemi.

chata górska, ludzie

Izolacja to dziś bardzo często powtarzane słowo, a nawet zalecane. Jest to sprawa, której zawsze się bałam. Odczuwam też strach przed zamknięciem. Każdy człowiek boi się samotności i zniewolenia… Jednak w społeczeństwie strach przed śmiercią jest znacznie większy (poczytajcie tutaj).

Nie będę Wam pisała jak radzić sobie z izolacją. Tego nie wiem. Przez to, że mam rodzinę nie odczuwam tego tak bardzo. Brakuje mi przyjaciół i ludzi, ale nie czuje się samotna. Ze smutkiem myślę o moich znajomych, którzy są singlami… to musi być bardzo trudne.

Izolacja w górach

Moja mama zawsze dziwiła się, że chce zamieszkać w górach. Lubię ludzi, rozmowy, spotkania i czas spędzony z drugim człowiekiem, a chce mieszkać na odludziu.

izolacja

Jest sposób, aby połączyć moją naturę z izolacją w pięknym miejscu. To zawsze we mnie było. Od kiedy pamiętam chciałam prowadzić schronisko w górach, a dziś marzę o agroturystce.

Pałoszówka jest odizolowana od świata. Nie chce mieszkać w chacie sama, czy tylko z Tomkiem i dziećmi. Chce dzielić się lasem i pięknem przyrody z innymi i być wśród ludzi, których lubię. Na szczęście z chęcią do nas przyjeżdżacie i chociaż przez chwilę idziecie z nami naszym szlakiem życia. Z całego serca zapraszam Was w sezonie 2020, który będzie zupełnie inny… Mam nadzieję, że szybko będziemy mogli się spotkać!

Smutne podsumowanie

Boje się, że skutki izolacji będą bardzo duże… niestety powątpiewam w zasadność pewnych zakazów wprowadzonych z powodu rzekomej pandemii. Boję się, że ludzie już nie odzyskają dawnego zaufania do innych. Proces odgradzania się od innych zaczął się dawno temu. Jest to również skutek uboczny Internetu. Podobno młodzi ludzie od dłuższego czasu woleli seriale niż spotkanie z innymi. Teraz nie mają wyboru i są chwaleni za to, że siedzą w domu…

Rok 2019 nauczył mnie nie czekać. Nie czekałam już na wiosnę i lato, bo w tamtym roku tak szybko to przyszło i minęło. Uczę się cieszyć każdym dniem. Jednak jest coś na co ostatnio czekam z wielką niecierpliwością. Bardzo bym chciałam Wam legalnie powiedzieć: Kochani! Wyjdźcie z domu i spotykajcie się z innymi, bo ludzie są wspaniali! ale poczekam z tym jeszcze trochę i na razie siedzę cicho i przebieram nogami z niecierpliwością.

izolacja w chacie
miłość

Początek lutego to dobry moment, aby napisać o miłości… Nie jestem specjalistą w tej dziedzinie. Tu chyba nie ma ekspertów, bo kto może mianować się znawcą kochania. Czy będzie to ktoś kto pokochał raz na zawsze, a może ktoś kto poszukiwał i przeżył wiele miłości? A może ktoś kto na miłość patrzy z boku jak ksiądz?

Ja należę do grupy, która kochała wiele razy i często myliłam miłość z czymś zupełnie innym. To była długa, kręta droga zanim wybrałam właściwą ścieżkę.

MIŁOŚĆ Z PODZIWIANIA

Byli w moim życiu mężczyźni, którzy mi imponowali… Było to w sumie gdzieś na końcu drogi. Zakochiwałam się w przewodnikach, którzy cudownie opowiadali i robili niesamowite rzeczy. Zakochałam się w gitarzyście, którego podziwiałam za to z jaką pasją brał w ręce gitarę i śpiewał z zamkniętymi oczami przy ognisku na bazie namiotowej na Głuchaczkach… Serce mi szybciej biło do rycerza, którego podziwiałam za miłość do damy jego serca… Chociaż coś tu nie pasowało, bo odwzajemnił moje uczucia, na szczęście na odległość i na krótko (ale dedykował mi w radiu romantyczne piosenki i to było piękne).

Dziś wiem, że miłość to nie tylko podziwianie…

KOCHANIE Z SAMOTNOŚCI

To chyba najczęstszy i najsmutniejszy rodzaj pseudo miłości…. wynika ze strachu przed samotnością. To też przeżyłam i było mi bardzo potrzebne. Nauczyłam się, że lepiej być samej, niż z byle kim… Może dzięki temu zaczęłam bardziej kochać samą siebie i doceniać swoje życie samo w sobie niezależnie od tego czy ktoś w nim jest.

Tylko osoba, której dobrze jest samej ze sobą, może prawdziwie kochać.

ROMANTYCZNA MIŁOŚĆ

To miłość, która przytrafia się całe życie w różnych niespodziewanych momentach… O niej piszą poeci i śpiewają piosenkarze. To jest to uczucie z filmów, która przyprawia nas o ból brzucha i motyle. To ta pierwsza miłość, którą tak łatwo pomylić. To ona potrafi rozczarować, zranić, a nawet zniszczyć małżeństwo i doprowadzić do zdrady. Jednak jest to przede wszystkim ta miłość, która jest małą częścią prawdziwej miłości.

U mnie ta miłość objawia się zachwytem… Czasem patrzę na Tomka i czuję zachwyt i myślę: TO JEST MÓJ MĄŻ! TO NIEMOŻLIWE!

Tomek moja miłość

JEDYNA MIŁOŚĆ

Tu nie ma jednej recepty… Jakakolwiek jest Twoja jedyna miłość, ale jeśli myślisz o niej w kategorii cudu to jest właśnie TO! Niezwykłe jest to, że dwoje ludzi spotyka się w tym jedynym dla siebie dobrym momencie i to zauważą i już razem piszą swoją historię. Na tą jedyną miłość składa się wiele rzeczy i spraw. Samo uczucie nie wystarczy. Musi tu być miejsce na zachwyt i codzienne życie, na poczucie humoru i rękaw do wytarcia łez. Do tej miłości przygotowały nas doświadczenia, lata, które pozwoliły nam dojrzeć i ludzie, na których mogliśmy się uczyć. Nasza miłość to wybór, wolność, praca i podziw.

KOCHAJĄCA POSTAWA DO ŚWIATA

Nasza miłość ma jeszcze jedną cechę. Jest to otwartość na świat. Chyba dlatego powstała chata, która bardzo lubi gości i to miejsce w Internecie. Dziwną jesteśmy parą. Z jeden strony zapatrzeni w siebie, a potem idziemy na Bal Przewodnika i każde bawi się osobno, bo trzeba z innymi pogadać. Dajemy sobie dużo wolności, ale nie lubimy być osobno, więc nie korzystamy z tego często.

Za 10 dni Walentynki. Podarujcie sobie dobry czas!

Życzę Wam takiej miłości – cudu!

wdzięczność

Ostatnio ktoś zadał mi pytanie: Skąd to masz? Skąd masz w sobie szczęście? … chwila na zastanowienie i jest pierwsza myśl: po prostu jest we mnie, ale jest to też wynik mojej pracy nad sobą. Słowem kluczowym na dobre życie jest wdzięczność. Ale zacznę od początku.

Bycie szczęśliwym jako cecha charakteru

Tu niektórych zasmucę. Myślę, że są ludzie, którzy mają predyspozycje do bycia szczęśliwym. Są to ludzie prości, skupieni na świecie, nie szukający problemów. Wiem coś o tym, bo sama jestem takim człowiekiem (stąd moją pierwsza odpowiedz na zadanie pytanie, że mam to w sobie). Znam też osoby, z którymi jestem blisko, które mają zupełnie na odwrót – komplikują, są przewrażliwione na swoim punkcie, łatwo je zranić. Myślę, że widzą i czują więcej niż ja, mają głębsze życie duchowe, ale to nie ułatwia im życia. Potrafią też pewnie być bardziej współczujący. To piękne, ale czeka ich większa praca w drodze do szczęścia.

wdzięczność - uśmiech dziecka
Hello, World!

WDZIĘCZNOŚĆ – najlepsza recepta

Jakbym była psychologiem to każdemu smutnemu człowiekowi, który by do mnie przyszedł zapisywałabym na recepcie dwie rzeczy:

  1. WDZIĘCZNOŚĆ – dziękuj każdego dnia za to masz. Jeśli wydaje Ci się, że nie masz nic to dziękuj za dwie zdrowe nogi, które mogę Cie zaprowadzić gdzie tylko zapragniesz, za uszy, którymi możesz słuchać dobrej muzyki, za oczy, które mogą patrzyć na piękno świata. Dziękując przyciągasz to co dobre.
  2. LAS – idź do lasu, codziennie spaceruj w naturze!

Życiowe okoliczności

Życiowe okoliczności są najtrudniejsze, bo czasem nie zależą od nas. Łatwo mi pisać o szczęściu i wdzięczności, bo mam naprawdę udane życie. Spełniam swoje marzenia! Mam cudownego męża, wspaniałe dzieci. Mam chatę w górach, robię piękne rzeczy, w mojej głowie jest wiele fantastycznych pomysłów na przyszłość. A gdzie jest druga strona? Pewnie nie mówię całej prawdy. Macie mnie! Nie mówię o złych sprawach, bo staram się nie myśleć o nich. Mam gorsze dni i są rzeczy, których nie mogę robić, a chciałabym.

W niedzielę byliśmy w Gorcach na sankach. Na zdjęciach widać, że było super. Przyznam się Wam, że to ostatni wyjazd w góry zimą w tym sezonie. Niestety Ignacy kompletnie nie docenia piękna zimy, przepłakał 3/4 wycieczki i nawet nie doszliśmy do schroniska. Było mi bardzo przykro, ale nie będę się długo martwić, bo mamy jeszcze tak wiele innych planów na zimę. Zawsze jest ciemniejsza strona. Wdzięczność ma nam pomóc, aby skupiać się tylko na tym co dobre. Wiem, że opisałam Wam drobiazg…

A co z wielkimi sprawami? A co, gdy ktoś zachoruje? Gdy ktoś zdradzi, przestanie kochać? Nie wiem… Wiem tylko, że pracując nad swoją codziennością będziemy silniejsi w wielkich rzeczach. Mam cudowne życie, ale przeżyłam w nim chorobę dziecka, koniec miłości, stratę wiary w siebie, jakiś rodzaj beznadziei. Chociaż moja historia wydaje mi się banalna wobec opowieści życia niektórych z Was. Każdy jest inny, ale każdy jest stworzony do bycia szczęśliwym!

Życie z Bogiem

Muszę o tym napisać, bo życie z Bogiem wyleczyło mnie ze strachu, że stracę to co mam. Głęboko wierzę w to, że Bóg stworzył nas do radości i nie ma zamiaru nam jej odbierać. My na prawdę możemy być szczęśliwi.

Gdybym była psychologiem to na mojej recepcie Bóg byłby na pierwszym miejscu, potem wdzięczność i las…

wdzięczność za życie
chata górska, ludzie, wdzięczność

Ostatnie dni skłoniły nas z Tomkiem do pewnych refleksji. Zastanawialiśmy się u kogo w domu czujemy się swobodnie. Ze smutkiem stwierdziliśmy, że nie mamy za dużo okazji, aby czuć się u kogoś „jak w domu” czy właśnie zupełnie inaczej. Rzadko chodzimy w gości,a może nie tak często jakbyśmy chcieli. Na szczęście w ten weekend udało nam się nadrobić zaległości i mieliśmy gościnny czas – za co dziękujemy! Sami staramy się zapraszać do siebie. Niestety z powodu małego mieszkania nie da się zorganizować większej imprezy. Zdarzały się duże spotkania, ale wtedy nie było jeszcze dzieci. One mimo tego, że są najmniejsze zajmują najwięcej miejsca.

Mamy za to ogromne szczęście i możemy zapraszać do naszej chaty w górach, dzięki czemu nasze życie pełne jest nowych i starych spotkań.

gościnny dom

Co się stało z „chodzeniem w gości”?

Pamiętam z dzieciństwa, że kiedyś chodziliśmy z mamą i tatą do ich znajomych. Potem coraz rzadziej rodzice wychodzili. Teraz są właściwie zapraszani tylko na imprezy rodzinne. Dziwiło mnie to. Teraz widzę, że aby tak się nie stało trzeba bardzo, bardzo o to dbać. Właściwie jest to trudne.

Dlaczego nie jest to łatwe?

Zabrzmię banalnie: jednym z powodów jest czas. Niektórym naprawdę trudno go znaleźć np. nam w czasie wiosennym i letnim, bo nie nas w Krakowie. Za to mamy mnóstwo czasu dla Was w chacie – zapraszamy!

Kolejny równie ważny, ale dla mnie osobiście strasznym powodem są pieniądze. Są ludzie, którzy nie organizują spotkań w domu, bo to kosztuje. Trzeba coś przygotować, kupić i wydać kasę. Niestety coraz mniej jest popularne, że każdy coś przynosi. Przykre, ale naprawdę ktoś mi kiedyś powiedział, że nie lubi zapraszać gości, bo to kosztuje. Może to i lepiej. Nie wiem czy byliście kiedyś na kolacji, na której wszystko było wyliczone i to u bogatych ludzi.

Przyczyną nie zapraszana gości może być mały metraż. Coś o tym wiem, bo za każdym razem jak obmyślamy plan na imprezę rocznicową (z okazji rocznicy naszego ślubu) to z niej rezygnujemy, bo nie chcemy nikogo pominąć, a wszyscy przyjaciele się nie zmieszczą w naszym mieszkaniu.

Na koniec chyba najpoważniejszy powód coraz rzadszego organizowania spotkań w domu to obecny styl życia, czyli każdy dla siebie. Coraz bardziej nie lubimy wpuszczać ludzi do naszego życia. Mamy FB i Internet i doskonale wiemy co u kogo się dzieje. W mediach możemy też pokazywać tą lepszą wersje swojego życia, bo np. jak możemy zaprosić kogoś, gdy nie mamy tego idealnego porządku, który zawsze pokazujemy na Instagramie.

Jest jeszcze zmęczenie, które powoduje, że czasem nam się nie chce.

Gdzie czujemy się swobodnie?

Gdy zadaje sobie takie pytanie zawsze wracam do mojej pierwszej wizyty u Magdy i Maćka w Starej Farmie, jeszcze w Męcinie Małej. Weszłam do ich domu i od razu poproszono mnie o to, aby usiadłam z nimi i lepiła pierogi. Poczułam się jak w domu.

Jest wiele miejsc, gdzie czuje się dobrze. Wśród nich są moje ulubione agroturystyki, ale akurat tam gospodarze robią to niejako zawodowo i zwykle są mistrzami gościnności. Mam też zwykłe domu, mieszkania moich przyjaciół i znajomych, gdzie jest mi miło i swobodnie. Nie decyduje o tym wystrój, piękna zastawa, drogie wyposażenie czy wyśmienite jedzenie, ale otwarci ludzie, dla których wyżej wymienione powody nie istnieją. Na szczęście są jeszcze tacy ludzie.

Ja też jestem osobą, która ogólnie czuje się dobrze z innymi ludźmi i myślę, że umiem zmieszać dystans i być na luzie. Chociaż nie zawsze.

Gościnny człowiek, czy gościnny dom?

To jak bardzo gościnny jest dom, zależy od człowieka, który tam mieszka.

Na koniec najważniejsze

Mam nadzieje, że u nas czujecie się swobodnie. Większość osób odwiedzających naszą chatę to już nie goście, ale osoby, które współtworzą dom, o którym marzę. Dziękuję! Razem tworzymy gościnność Pałoszówki!

gościnny dom
gościnny dom
ludzie, miszmasz, wdzięczność

Mija pierwszy tydzień przedszkola, szkoły. Dzieci na pewno weszły już w nowy rytm. Szybko się przystosowują. Wakacje zostały już tylko miłym wspomnieniem. A ja myślę, o tym jak szybko biegnie czas. Niedawno witałam lato.

Myślę o sobie jako uczennicy. Kiedyś mówiono mi, że jeszcze będę chciała wrócić do szkoły. Nigdy w życiu! Szkoła do mnie wraca w złych snach np. budzę się i okazuje się, że powinnam być już w szkole albo nie mogę trafić do odpowiedniej klasy. Szkoła dla mnie nie była straszna, nie miałam problemów z nauką. Mam większość miłych wspomnień, złe już zapomniałam. Mimo to sny ze szkołą nie są przyjemne. Szkoła jest dla mnie tak bardzo odległa…

Słyszałam w radiu, że najszczęśliwszy są ludzie w wieku 34 lat. Zgadzam się z tym. Ja prawdziwe szczęście osiągnęłam po 30. Wiem czego chce, pogodziłam się z sobą i nie martwię się tak bardzo tym co inny myślą. Ile bym dała, aby zawsze mieć te 32-36 lat, a nie jak to mówią, że kobieta zawsze ma 18 lat.

Czas mija…

Jutro mija już 6 lat od kiedy jestem żoną, a 10 września Hanka będzie miała już 5 lat, Ignacy też już taki duży… Czas biegnie coraz szybciej. Kiedyś myślałam, że to gadanie starszych ludzi, ale tak na prawdę jest. Trzeba go dobrze wykorzystać i być szczęśliwym każdego dnia.

Myślę, też o mijających ludziach

Może tak wracam do szkoły, bo w czerwcu spotkałam się po 20 latach z moją matematyczką. Starsza Pani przejęła mnie ciepło, wspomniała i snuła plany. Miałyśmy kilka wspólnych pomysłów związanych z moją pasją do naturalnych kosmetyków i z wisiorami, w które zaangażowałam się z siostrą. Pani Basia nauczyła mnie matematyki i miłości do niej. Jak bardzo smutno mi się zrobiło, gdy dowiedziałam się o jej śmierci (14.08.2019). Ta żywotna i energiczna kobieta była ciężko chora. O tym też mi opowiadała i o nowej terapii i o tym, że się nie podda… i tak mijają ludzie i ich czas. Pani Basia zostawiła po sobie bardzo dużo.

czas mija
Justyna, Krynica Zdrój, 2008

Ludzie mijają na róże sposoby… jedni po prostu są nam postawieni na drodze tylko na chwilę, a inni odchodzą bez powodu. Mam kilka takich osób w swoim życiu, za którymi tęsknie, ale z różnych powodów nasz czas już minął. Czasem przestajemy się z kimś widywać bez przyczyny (brak czasu nie jest dobrym powodem), albo jej nie rozumiemy. Może już nie jesteśmy potrzebni. Takie nie odzywanie się pogłębia. Człowiek myśli, że nie zadzwoni, bo głupio tak po miesiącach, latach i co ja powiem. Tu musi zadziałać los i przypadkowe spotkanie.

Na szczęście ciągle w życiu ktoś się pojawia… i ciągle jest czas na życie, czas na miłość! Pięknego września Wam życzę!!!

czas mija
Tomasz, Pałoszówka, 2016
miłość, wdzięczność

U nas już tak jest… że każdy rok jest lepszy od poprzedniego. A może to my jesteśmy inni, starsi i wciąż uczymy się być bardziej szczęśliwi. Dlatego ten rok będzie jeszcze lepszy!

Uwielbiam swoje dorosłe życie. Nie chciałabym się cofać w czasie. Swoją młodość wspominam jako dość burzliwy i emocjonalny czas. Teraz jestem dorosła mogę tańczyć z dzieckiem na rękach i słuchać Kelly Family i mam w nosie, że to nie modne i stare. Kiedyś martwiłam się tym, że lubię Stare Dobre Małżeństwo i nikt inny tego nie słucha… Dziś Hania usypia tylko przy piosence „Bez słów” w wykonaniu mamy. Kiedyś zawracałam sobie głowę wieloma rzeczami. Teraz wiem co jest ważne.

ROK MIŁOŚCI 2018 – ważne sprawy

Zabrzmię banalnie: ważna jest miłość!

Okazuje się, że nawet wyjazd do chaty nie jest ważny. Pałoszówka ma już 3 lata, a wciąż nic nie jest zrobione. Dalej nie wiemy jakie tajemnice kryje w sobie szopa. Nawet ścieżka do chaty zarosła. Dalej nie mamy ani grosza na remont, bo trzeba powoli zacząć myśleć o zwiększeniu metrażu w mieście, w którym żyjemy na co dzień.

W tym roku mało było chaty. W lutym 2018 zaliczyliśmy chyba ostatni zimowy wyjazd do chaty w ciągu kolejnych 5 lat… Zima trochę nas przerosła. Za kilka lat powtórzymy akcję zima, ale wtedy nasze dzieci będą już same się ubierać. Przynajmniej nie będę musiała się martwić, że spotkają żmiję.

Na wiosnę, gdy już chata odtajała po zimie trzeba było trochę posiedzieć w mieście. Ja kończyłam studia na UR, Ignaś mieszkał u mnie w brzuchu. Końcówka ciąży nie jest dobrym momentem na wyjazdy. Tak więc po weekendzie majowym zamknęliśmy chatę, aż do 7 lipca. No cóż są ważniejsze sprawy. Udało nam się za to uwiecznić ten ogromny brzuch:

Tą ciążę znosiłam w sumie dobrze i czułam się nawet ładnie 🙂 dlatego zdecydowałam się na zdjęcia. Lato minęło w chacie tak bardzo szybko. Były moment ciężkie – każda mama takie miewa na początku. W sierpniu cieszyliśmy się większą swobodą – Ignaś był ciut starszy i nawet chciał poleżeć na przełęczy. Za to Hania jest w tym trudnym wieku, w którym jest za duża na nosidło, a nie chce za dużo chodzić. Lato spędziliśmy na krótkich spacerach, chustonoszeniu, na zabawach w basenie i obsłudze dzieci… a inni zadowolili się spaniem:

To akurat rzadki widok 🙂

Pod koniec sierpnia udało nam się też często wychodzić na zachody słońca.

Nie wiem kiedy ten czas przeleciał. Hania już taka duża, w chacie przeżyliśmy kolejne lato, a które tak czekałam…

Taka dama

i my 🙂

5 rocznicę ślubu i 4 urodziny Hani spędziliśmy w kościele na chrzcinach Ignasia i w Gościnnej Chacie z najbliższą rodziną i z wielkim, pysznym czekoladowym tortem (i smacznym obiadem też).

ZDROWIE

Zaraz po miłości ważną sprawą jest zdrowie. W roku 2018 u bardzo bliskiej mi osoby zdiagnozowano raka tarczycy. Nowotwór zawsze wydaje się wyrokiem. Na szczęście ten rak ma bardzo dobre rokowania. Jednak taka informacja przewartościowuje życie po raz kolejny. Chyba właśnie ten moment wybił mi z głowy przeprowadzkę do Nowego Sącza, czy w ogóle z Krakowa do innego miasta. Kiedyś wyprowadzimy się do chaty. Na razie chcemy być blisko rodziny i przyjaciół.

Zdrowie i miłość okazały się ważniejsze od chaty, którą zamknęliśmy w tym roku bardzo wcześnie, bo na początku października.

ROK MIŁOŚCI – ważny moment

Pod sam koniec roku, bo 30 grudnia miałam bardzo ważny telefon od nieznanej mi osoby. Ta rozmowa pokazała mi jak ważne jest to co piszę. Jeśli moja obecność w Internecie może pomóc jednemu człowiekowi to warto to robić.

Życzę Wam miłości! Niech ten 2019 rok będzie pełen radości i nowych wyzwań!

Życzę Wam zdrowia, energii i sił do realizacji marzeń!

Życzę Wam takich momentów, które potwierdzają, że to co robicie jest ważne!

miłość

Staram się omijać tematy dotyczące macierzyństwa… Za dużo przykrych słów pada, gdy rozmawia się o sposobie urodzenia dziecka, karmieniu piersią, szczepieniach, posyłaniu dziecka do żłobka, przedszkola itd. Tyle jadu ile wylewają na siebie matki mnie zadziwia, można by nim obdarować wszystkich polityków, którzy tak nas wkurzają, a i tak by zostało (ale o polityce też nie będziemy rozmawiać). Nie chce się teraz zastanawiać dlaczego tak jest. Głęboko wierzę, w to że każda matka w swoją rolę wchodzi najlepiej jak potrafi.

Dziś będzie o bezbolesnym macierzyństwie

Trafiłam dziś na FB na tekst o tym, że wiele w macierzyństwie boli… i zaczęłam myśleć czy to dobre określenie. Mamy tendencję do przesadzania, albo gloryfikujemy albo demonizujemy bycie matką. Przecież to zwykła rzecz. Naturale jest to, że z miłości dwojga ludzie rodzi się dziecko. Z macierzyństwem jest jak z życiem. Daje radość i ból, ale zwykle toczy się swoim naturalnym biegiem… dzieci rosną, a my się starzejemy.

Poznałam w swoim życiu matki, których macierzyństwo wydawałoby się bardzo bolesne. Są to matki umierających dzieci, matki dzieci niepełnosprawnych, matki czekające, samotne matki i wiele matek z innymi problemami. Są to matki, które nigdy nie powiedziałby, że je boli… Może z czasem sobie zdały z tego sprawy. Tak jak ja teraz widzę, jak było mi ciężko w haniowej chorobie. Jednak wtedy nie myślałam, że boli, bo skupiałam się na teraźniejszości. Czasem czułam ból i strach, ale patrzyłam gdzie indziej.

Dziś przeżywam macierzyństwo bezbolesne. Wszystko wobec tego co przeżywałam wydaje mi się takie proste i naturalne. Jedyne co mnie boli to plecy, ale to przejdzie.

Matki kochane!

To co robicie jest zwyczajne i naturalne. To Wy macie to piękno, które nadaje temu urok.

Ostatnio przeczytałam, że pościelenie rano łóżka może zmienić życie (w 100% się zgadzam i dlatego zawsze ściele). A ja myślę, że umycie się i zrobienie makijażu może zmienić nasze macierzyństwo. Piszę o tym, bo w tekście o którym myślę, napisano, ze chodzenie z brudnymi włosami i brak czasu na kąpiel boli. Na pewno tak jest, ale kto nam każe chodzić nieumytym. Ja mam na to sposoby i zapewniam, że się da (przynajmniej z dwójką dzieci jest to możliwe). Gdy któregoś dnia Tomek wraca z pracy, a ja jestem bez makijażu to wie, że to ten dzień, w którym trochę boli i nie jest najlepiej. To też mi się czasem zdarza.

Podsumowując macierzyństwo nie jest zupełnie bezbolesne. Ale całe życie takie jest… daje i szczęście i rozpacz.