wdzięczność

W moim życiu wydarzyło się wiele niemożliwych rzeczy. Zacznę od rzeczy dobrych i błahych, bo właśnie od małych rzeczy zaczynają się duże. W ostatnim czasie udało mi się zrealizować dwie sprawy, które jeszcze jakiś czas temu wydawały mi się niemożliwe.

Jazda samochodem

Od wielu miesięcy mówiłam, że zacznę jeździć samochodem. Jednak nie wierzyłam w to. Ciągle odkładałam naukę, bo się bałam. Prawo jazdy zrobiłam 13 lat temu i na tym zakończyłam karierę kierowcy. Udało mi się pokonać to niemożliwe i dziś jeżdżę samochodem. Jeszcze nie sprawia mi to przyjemności, ale daje mi dużo satysfakcji i ułatwia codzienne sprawy. Dalej lubię autobusy, bo uważam to za ekologiczną formę transportu i jazda komunikacja zbiorową daje mi chwilę wytchnienia (szczególnie jak jadę bez dzieci). Jednak w czasie, w którym na świecie szleje wirus, przerzuciłam się na samochód całkowicie.

Niemożliwe odchudzanie

Po każdej ciąży twierdziłam, że schudnę. Aż do momentu, w którym zaakceptowałam siebie, uznałam, że waga ciała nie jest taka ważna i oddałam swoje ukochane ciuchy sprzed ciąż koleżanką. W końcu większe osoby są szczęśliwsze, bo mogą podjadać i nie myślą ciągle o jedzeniu. Niemożliwe jest, abym tak się katowała. Chcę żyć normalnie. Dziś pochwalę się i napiszę to publicznie: jest mnie 10 kg mniej… Dokonałam niemożliwego. Trzeba było zmienić coś w swojej głowie, dobrze się nastawić i okazało się, że nie chodzę bardzo głodna i zła. Jest mi lepiej, bo uwolniłam się od słodyczy, alkoholu i przegryzek. Nie jestem też na diecie. Od czasu do czasu zjem pizze, makaron, pierogi i schabowego. Jem po prostu mniej i liczbę kalorię (1600). Mam nadzieję, że dzięki temu efekty utrzymają się na dłużej. Nie jestem stęskniona za jakimś pokarmem, bo jem to na co mam ochotę (czasem nawet coś słodkiego, ale to się nie opłaca przy liczeniu kcal).

Wydawało by się, że to niewielkie osiągnięcia. Pokonywanie małych słabości daje pewność i jesteśmy lepsi w większych rzeczach. To tak jak z naszym Everestami, które są coraz wyższe. Mój pierwszy Everest też wydawał się nie do zdobycia.

Sprawy, które wydają się niemożliwe, ale zależą tylko od nas zawsze są do zrobienia!

Zdrowia, moi drodzy! Mam nadzieje, że niedługo będę mogła zorganizować zgromadzenie w chacie! Tęsknie :*

wdzięczność

Ostatnio ktoś zadał mi pytanie: Skąd to masz? Skąd masz w sobie szczęście? … chwila na zastanowienie i jest pierwsza myśl: po prostu jest we mnie, ale jest to też wynik mojej pracy nad sobą. Słowem kluczowym na dobre życie jest wdzięczność. Ale zacznę od początku.

Bycie szczęśliwym jako cecha charakteru

Tu niektórych zasmucę. Myślę, że są ludzie, którzy mają predyspozycje do bycia szczęśliwym. Są to ludzie prości, skupieni na świecie, nie szukający problemów. Wiem coś o tym, bo sama jestem takim człowiekiem (stąd moją pierwsza odpowiedz na zadanie pytanie, że mam to w sobie). Znam też osoby, z którymi jestem blisko, które mają zupełnie na odwrót – komplikują, są przewrażliwione na swoim punkcie, łatwo je zranić. Myślę, że widzą i czują więcej niż ja, mają głębsze życie duchowe, ale to nie ułatwia im życia. Potrafią też pewnie być bardziej współczujący. To piękne, ale czeka ich większa praca w drodze do szczęścia.

wdzięczność - uśmiech dziecka
Hello, World!

WDZIĘCZNOŚĆ – najlepsza recepta

Jakbym była psychologiem to każdemu smutnemu człowiekowi, który by do mnie przyszedł zapisywałabym na recepcie dwie rzeczy:

  1. WDZIĘCZNOŚĆ – dziękuj każdego dnia za to masz. Jeśli wydaje Ci się, że nie masz nic to dziękuj za dwie zdrowe nogi, które mogę Cie zaprowadzić gdzie tylko zapragniesz, za uszy, którymi możesz słuchać dobrej muzyki, za oczy, które mogą patrzyć na piękno świata. Dziękując przyciągasz to co dobre.
  2. LAS – idź do lasu, codziennie spaceruj w naturze!

Życiowe okoliczności

Życiowe okoliczności są najtrudniejsze, bo czasem nie zależą od nas. Łatwo mi pisać o szczęściu i wdzięczności, bo mam naprawdę udane życie. Spełniam swoje marzenia! Mam cudownego męża, wspaniałe dzieci. Mam chatę w górach, robię piękne rzeczy, w mojej głowie jest wiele fantastycznych pomysłów na przyszłość. A gdzie jest druga strona? Pewnie nie mówię całej prawdy. Macie mnie! Nie mówię o złych sprawach, bo staram się nie myśleć o nich. Mam gorsze dni i są rzeczy, których nie mogę robić, a chciałabym.

W niedzielę byliśmy w Gorcach na sankach. Na zdjęciach widać, że było super. Przyznam się Wam, że to ostatni wyjazd w góry zimą w tym sezonie. Niestety Ignacy kompletnie nie docenia piękna zimy, przepłakał 3/4 wycieczki i nawet nie doszliśmy do schroniska. Było mi bardzo przykro, ale nie będę się długo martwić, bo mamy jeszcze tak wiele innych planów na zimę. Zawsze jest ciemniejsza strona. Wdzięczność ma nam pomóc, aby skupiać się tylko na tym co dobre. Wiem, że opisałam Wam drobiazg…

A co z wielkimi sprawami? A co, gdy ktoś zachoruje? Gdy ktoś zdradzi, przestanie kochać? Nie wiem… Wiem tylko, że pracując nad swoją codziennością będziemy silniejsi w wielkich rzeczach. Mam cudowne życie, ale przeżyłam w nim chorobę dziecka, koniec miłości, stratę wiary w siebie, jakiś rodzaj beznadziei. Chociaż moja historia wydaje mi się banalna wobec opowieści życia niektórych z Was. Każdy jest inny, ale każdy jest stworzony do bycia szczęśliwym!

Życie z Bogiem

Muszę o tym napisać, bo życie z Bogiem wyleczyło mnie ze strachu, że stracę to co mam. Głęboko wierzę w to, że Bóg stworzył nas do radości i nie ma zamiaru nam jej odbierać. My na prawdę możemy być szczęśliwi.

Gdybym była psychologiem to na mojej recepcie Bóg byłby na pierwszym miejscu, potem wdzięczność i las…

wdzięczność za życie
ludzie, miłość, wdzięczność

Dziś są urodziny mojego męża – Tomasza… Kończy 34 lata, jest w najlepszym wieku. Dla mnie zawsze będzie w najlepszym wieku i w najlepszym czasie. Zawsze piękny, młody i kochany. A może nie młody i to będzie najcudowniejsze. Życzę sobie i jemu, abyśmy razem mogli się zestarzeć i być już nie młodzi, ale w najlepszym wieku. Rok 2019 był dla nas bardzo dobrym czasem.

Kochanie! Życzę Ci dziś spełnienia marzeń, życiowej energii i abyś zawsze był taki uśmiechnięty jak jesteś. Aby kolejne lata dodawały Ci doświadczenia, mądrości życiowej, radości i nigdy nie odbierały wiary w ludzi i tej pewności, że wszystko jest na swoim miejscu! Dziękuję!

my, rok 2019

TO BYŁ ROK 2019

Jest za co dziękować. To był dobry czas. Chata okazała się miejscem pełnym ludzi, rozmów. Po trochę udało mi się stworzyć to o czym marzę w miarę możliwości jakie daje nam Pałoszówka. Ma to być miejsce, w którym można sobie wszystko ułożyć i ruszyć dalej w życie z siłą i pozytywną energią.

W 2019 nasze rodzicielstwo stało się łatwiejsze… bardziej ułożone i bardziej szanujące potrzeby każdego członka naszej rodziny. Dzieci nas nie ograniczają. My potrafimy się dostosować do Hani i Ignasia, ale nie rezygnujemy z siebie. Nasze dzieci są w najlepszym wieku i już zawsze tak będzie.

Moja sytuacja zawodowa nie zmieniła się za bardzo. Postawiłam przed sobą nowy projekt i robię z Kasią piękne wisiorki. Nie narzekam na brak pracy, lubię swoje życie w domu i rolę gospodyni i bardzo szanuję to, że czasem mogę zrobić coś innego np. poprowadzić warsztaty kosmetyczne. Dzięki temu cały czas się rozwijam nie tylko jako mama, ale też jako człowiek i kobieta.

2019: my i inni ludzie

Pisałam Wam już o tym, że chata daje nam możliwość poznawania nowych osób i troszkę weryfikuje nasze stare przyjaźnie. W 2019 poznaliśmy wiele, nowych cudownych osób i liczę na to, że na dłużej zatrzymają się w naszym domu, życiu.

My i góry!

W tym roku było dużo gór! Odwiedziliśmy też trochę innych miejsc, niż tylko chata… Mamy jeszcze jedno ulubione schronisko – Koliba na Łapsowej Polanie. Udało się nam pobyć na Radocynie, zdobyć Mogielicę, Turbacz, a Hania zdobyła swoją pierwszą odznakę turystyczną – Dziecięcą Górską Odznakę Turystyczną „W GÓRY” PTTK w stopniu brązowym. Mamy już plany na kolejne wyprawy!

Zaczęliśmy też zwiedzać zamki, bo to nowa pasja Haneczki.

PS: Ja mam jeszcze swoje osobiste, małe osiągnięcia 🙂 albo duże, bo wydawały mi się niemożliwe. Zaczęłam jeździć samochodem. Udało mi się też trochę schudnąć i to nie będąc na diecie. Zmieniłam (wciąż zmieniam) swoje nastawienie i nawyki żywieniowe, jem mniej i czuję się bardzo dobrze.

chata górska, ludzie, wdzięczność

Wczoraj zakończyliśmy sezon 2019 w chacie. Czas na małe posumowanie. Były to naprawdę udane miesiące, które trochę mnie zaskoczyły. Nauczona poprzednimi latami nie oczekiwałam zbyt wiele, a dostałam bardzo dużo – chata pełna ludzi i dobrze spędzony czas w lesie.

chata pełna dzieci
Wygibasy na polanie

Nie nastawiłam się na długie wędrówki. Już umiem dostosować się do dzieci i czerpać z tego radość. Nigdzie nie gonię, nie spieszę się i słucham czego chcą. Na pewno udało się zrealizować więcej niż w tamtym roku, ponieważ Ignaś już jest starszy. Byliśmy kilka razy na basenie w Piwnicznej, pojechaliśmy na Radocynę, wjechaliśmy kolejką na Jaworzynę Krynicką i Hanka zdobyła na własnych nogach Makowicę.

Dzieci natury

Już dawno pogodziłam się z faktem, że niewiele zrobimy przy chacie, bo nie ma czasu, pieniędzy, chęci, wiedzy, bo są dzieci i inne wymówki. A w tym roku udało się zrobić studnie (wielki sukces mojego męża) i zorganizować kanapę do naszego pokoju, co trochę poprawiło nasze życie małżeńskie, bo możemy w końcu spać razem. Miłe zaskoczenie!

Chata pełna cudowności

Dochodzę do najważniejszej sprawy, o której dziś chce napisać. To był pierwszy rok, w którym chata była naprawdę pełna ludzi. Zdarzało się, że czasem musiałam komuś odmówić z powodu braku miejsca.

Pałoszówka istnieje już ponad 4 lata i to był jej czwarty sezon. Dlaczego dopiero teraz? Myślę, że wiadomość o nas powoli rozchodzi się po świecie. Docieramy do nowych osób przez znajomych, którzy u nas byli i przez fb. Chętnie wracają do nas osoby, które już nas poznały i odważyły się przyjechać. W poprzednie wakacje Ignaś był bardzo mały i to trochę spowodowało, że byliśmy w chacie bardziej sami. Ten sezon rozpoczął się od razu nowymi znajomościami. Odwiedziło nas mnóstwo osób z dziećmi, co było fantastyczne, bo Hanka miała towarzystwo. Ignaś też bardzo się dzięki temu wyrobił. Było to widać jak w miniony weekend bawił się z Hanią i Jasiem, który przyjechał do nas z tatą.

Gdzie poznawać nowych ludzi? Jak pielęgnować stare znajomości?

Wiele osób zastanawia się gdzie zawierać nowe przyjaźnie. W pewnym wieku, gdy już nasze życie się ustabilizuje, mamy mało takich okazji. Często też, niestety zaniedbujemy ludzi, których już znamy długo i dobrze. Z powodu braku czasu, czy po prostu nie mamy powodu, aby się odwiedzić. Nasza chata jest cudownym miejscem, które daje nam czas i pretekst do spotkania. Jest też wspaniałą okazją do poznawania nowych ludzi. W tym roku to się udało i przerosło moje oczekiwania.

chata pełna gości

Dziękuję wszystkim naszym gościom za współtworzenia atmosfery chaty. A do tych, którzy mieli w tym roku przyjechać, a tego nie zrobili, uśmiecham się szeroko i puszczam oko z myślą, że niedługo będziemy otwierać kolejny sezon 2020.

chata pełna magii
chata górska, ludzie, wdzięczność

Ostatnie dni skłoniły nas z Tomkiem do pewnych refleksji. Zastanawialiśmy się u kogo w domu czujemy się swobodnie. Ze smutkiem stwierdziliśmy, że nie mamy za dużo okazji, aby czuć się u kogoś „jak w domu” czy właśnie zupełnie inaczej. Rzadko chodzimy w gości,a może nie tak często jakbyśmy chcieli. Na szczęście w ten weekend udało nam się nadrobić zaległości i mieliśmy gościnny czas – za co dziękujemy! Sami staramy się zapraszać do siebie. Niestety z powodu małego mieszkania nie da się zorganizować większej imprezy. Zdarzały się duże spotkania, ale wtedy nie było jeszcze dzieci. One mimo tego, że są najmniejsze zajmują najwięcej miejsca.

Mamy za to ogromne szczęście i możemy zapraszać do naszej chaty w górach, dzięki czemu nasze życie pełne jest nowych i starych spotkań.

gościnny dom

Co się stało z „chodzeniem w gości”?

Pamiętam z dzieciństwa, że kiedyś chodziliśmy z mamą i tatą do ich znajomych. Potem coraz rzadziej rodzice wychodzili. Teraz są właściwie zapraszani tylko na imprezy rodzinne. Dziwiło mnie to. Teraz widzę, że aby tak się nie stało trzeba bardzo, bardzo o to dbać. Właściwie jest to trudne.

Dlaczego nie jest to łatwe?

Zabrzmię banalnie: jednym z powodów jest czas. Niektórym naprawdę trudno go znaleźć np. nam w czasie wiosennym i letnim, bo nie nas w Krakowie. Za to mamy mnóstwo czasu dla Was w chacie – zapraszamy!

Kolejny równie ważny, ale dla mnie osobiście strasznym powodem są pieniądze. Są ludzie, którzy nie organizują spotkań w domu, bo to kosztuje. Trzeba coś przygotować, kupić i wydać kasę. Niestety coraz mniej jest popularne, że każdy coś przynosi. Przykre, ale naprawdę ktoś mi kiedyś powiedział, że nie lubi zapraszać gości, bo to kosztuje. Może to i lepiej. Nie wiem czy byliście kiedyś na kolacji, na której wszystko było wyliczone i to u bogatych ludzi.

Przyczyną nie zapraszana gości może być mały metraż. Coś o tym wiem, bo za każdym razem jak obmyślamy plan na imprezę rocznicową (z okazji rocznicy naszego ślubu) to z niej rezygnujemy, bo nie chcemy nikogo pominąć, a wszyscy przyjaciele się nie zmieszczą w naszym mieszkaniu.

Na koniec chyba najpoważniejszy powód coraz rzadszego organizowania spotkań w domu to obecny styl życia, czyli każdy dla siebie. Coraz bardziej nie lubimy wpuszczać ludzi do naszego życia. Mamy FB i Internet i doskonale wiemy co u kogo się dzieje. W mediach możemy też pokazywać tą lepszą wersje swojego życia, bo np. jak możemy zaprosić kogoś, gdy nie mamy tego idealnego porządku, który zawsze pokazujemy na Instagramie.

Jest jeszcze zmęczenie, które powoduje, że czasem nam się nie chce.

Gdzie czujemy się swobodnie?

Gdy zadaje sobie takie pytanie zawsze wracam do mojej pierwszej wizyty u Magdy i Maćka w Starej Farmie, jeszcze w Męcinie Małej. Weszłam do ich domu i od razu poproszono mnie o to, aby usiadłam z nimi i lepiła pierogi. Poczułam się jak w domu.

Jest wiele miejsc, gdzie czuje się dobrze. Wśród nich są moje ulubione agroturystyki, ale akurat tam gospodarze robią to niejako zawodowo i zwykle są mistrzami gościnności. Mam też zwykłe domu, mieszkania moich przyjaciół i znajomych, gdzie jest mi miło i swobodnie. Nie decyduje o tym wystrój, piękna zastawa, drogie wyposażenie czy wyśmienite jedzenie, ale otwarci ludzie, dla których wyżej wymienione powody nie istnieją. Na szczęście są jeszcze tacy ludzie.

Ja też jestem osobą, która ogólnie czuje się dobrze z innymi ludźmi i myślę, że umiem zmieszać dystans i być na luzie. Chociaż nie zawsze.

Gościnny człowiek, czy gościnny dom?

To jak bardzo gościnny jest dom, zależy od człowieka, który tam mieszka.

Na koniec najważniejsze

Mam nadzieje, że u nas czujecie się swobodnie. Większość osób odwiedzających naszą chatę to już nie goście, ale osoby, które współtworzą dom, o którym marzę. Dziękuję! Razem tworzymy gościnność Pałoszówki!

gościnny dom
gościnny dom
ludzie, miszmasz, wdzięczność

Mija pierwszy tydzień przedszkola, szkoły. Dzieci na pewno weszły już w nowy rytm. Szybko się przystosowują. Wakacje zostały już tylko miłym wspomnieniem. A ja myślę, o tym jak szybko biegnie czas. Niedawno witałam lato.

Myślę o sobie jako uczennicy. Kiedyś mówiono mi, że jeszcze będę chciała wrócić do szkoły. Nigdy w życiu! Szkoła do mnie wraca w złych snach np. budzę się i okazuje się, że powinnam być już w szkole albo nie mogę trafić do odpowiedniej klasy. Szkoła dla mnie nie była straszna, nie miałam problemów z nauką. Mam większość miłych wspomnień, złe już zapomniałam. Mimo to sny ze szkołą nie są przyjemne. Szkoła jest dla mnie tak bardzo odległa…

Słyszałam w radiu, że najszczęśliwszy są ludzie w wieku 34 lat. Zgadzam się z tym. Ja prawdziwe szczęście osiągnęłam po 30. Wiem czego chce, pogodziłam się z sobą i nie martwię się tak bardzo tym co inny myślą. Ile bym dała, aby zawsze mieć te 32-36 lat, a nie jak to mówią, że kobieta zawsze ma 18 lat.

Czas mija…

Jutro mija już 6 lat od kiedy jestem żoną, a 10 września Hanka będzie miała już 5 lat, Ignacy też już taki duży… Czas biegnie coraz szybciej. Kiedyś myślałam, że to gadanie starszych ludzi, ale tak na prawdę jest. Trzeba go dobrze wykorzystać i być szczęśliwym każdego dnia.

Myślę, też o mijających ludziach

Może tak wracam do szkoły, bo w czerwcu spotkałam się po 20 latach z moją matematyczką. Starsza Pani przejęła mnie ciepło, wspomniała i snuła plany. Miałyśmy kilka wspólnych pomysłów związanych z moją pasją do naturalnych kosmetyków i z wisiorami, w które zaangażowałam się z siostrą. Pani Basia nauczyła mnie matematyki i miłości do niej. Jak bardzo smutno mi się zrobiło, gdy dowiedziałam się o jej śmierci (14.08.2019). Ta żywotna i energiczna kobieta była ciężko chora. O tym też mi opowiadała i o nowej terapii i o tym, że się nie podda… i tak mijają ludzie i ich czas. Pani Basia zostawiła po sobie bardzo dużo.

czas mija
Justyna, Krynica Zdrój, 2008

Ludzie mijają na róże sposoby… jedni po prostu są nam postawieni na drodze tylko na chwilę, a inni odchodzą bez powodu. Mam kilka takich osób w swoim życiu, za którymi tęsknie, ale z różnych powodów nasz czas już minął. Czasem przestajemy się z kimś widywać bez przyczyny (brak czasu nie jest dobrym powodem), albo jej nie rozumiemy. Może już nie jesteśmy potrzebni. Takie nie odzywanie się pogłębia. Człowiek myśli, że nie zadzwoni, bo głupio tak po miesiącach, latach i co ja powiem. Tu musi zadziałać los i przypadkowe spotkanie.

Na szczęście ciągle w życiu ktoś się pojawia… i ciągle jest czas na życie, czas na miłość! Pięknego września Wam życzę!!!

czas mija
Tomasz, Pałoszówka, 2016
miszmasz, wdzięczność

Jak niedawno pisałam o swoich 30 latach, a dziś już 32 lata za mną. Wydaje mi się, że niewiele się zmieniło. A gdyby tak nakręcić film o moim życiu to trwałoby to pewnie 90 minut, ale byłoby ciekawe. Tak jest ze zmianami, nie zauważamy ich. Patrzysz na zdjęcie sprzed 10 lat i dopiero wtedy widzisz.

32 lata tak wiele i tak bardzo mało

bo czym jest ten czas w stosunku do historii świata – kroplą. Jednak w opowieści mojego życia to bardzo wiele. Nie wiadomo kiedy przeczytam ostatnią kartkę i zamknę książkę. Miało być pozytywnie. Ale to też jest dobre. To, że nie wiem ile czasu mam przed sobą pozwala mi żyć cudnie tu i teraz. Nie odkładam szczęścia na potem.

Mam urodzinowy wniosek: życie jest krótkie. Naprawdę. I trzeba wybierać. Życie jest trudne. Nie da się robić tych wielu rzeczy, na które mam ochotę, naraz. Wychowanie dzieci zajmuje właściwie 30 lat Twojego życia (podobno macierzyństwo jest trudne tylko przez pierwsze 30 lat) i raczej nie da się tego przełożyć na potem (niektórzy próbują, ale z różnymi skutkami). Można to godzić z wieloma sprawami, ale np. z remontem starej chaty w górach na razie nie (przynajmniej w naszym przypadku). Z robieniem pieniędzy też trudno to połączyć. Można, ale ponosi się ogromne koszty (a właściwie ponoszą je dzieci). Wiecie co jest najgorsze… jak człowiek nie wie co chce wybrać i miota się kilka lat. A dziś łatwo się zagubić. Kiedyś było trudniej się zawieruszyć, bo każda kobieta wychodziła za mąż i rodziła dzieci i nawet się nie zastanawiała czy to chce robić. Dziś mamy wybór i nie wiem czemu jest coraz więcej samotnych ludzi. Przecież każdy chciałby wybrać życie z kimś, z ludźmi, w rodzinie. Są pewne wyjątki, aby potwierdzić regułę.

Życie jest piękne

Krótkość naszego pobytu na tym świecie i jego trudności sprawiają, że życie jest piękne. To co kruche, delikatne i trudne do realizacji budzi zachwyt.

Życzenia urodzinowe

Życzę sobie samych dobrych wyborów i kolejnych tak fantastycznych 32 lat! A Wam umiejętności podejmowania decyzji i trwaniu w dokonanych wyborach – dobrych wyborach!

PS: To 99 wpis 😉 wow!!

wdzięczność

Dziś obchodzimy Międzynarodowy Dzień Szczęścia. A jutro Pierwszy Dzień Wiosny i chyba nic więcej do szczęścia nie potrzeba. Ale czy na pewno? Szczęście to sprawa, której ludzie w każdych czasach, w każdym miejscu poświęcają najwięcej czasu. Właściwie to poświęcają całe swoje życie. Robimy wszystko, aby być szczęśliwym. Czym jest to szczęście? Już o tym pisałam i to pewnie kilka razy.

A chata już niedługo będzie wyglądała tak zielono…

Łatwo mi pisać o szczęściu, bo mam dobre życie. Urodziłam się w kochającej rodzinie, jestem zdrowa, nie miałam problemów z nauką, mam wspaniałego męża i cudowne dzieci. Czy mogę pisać o szczęściu? Łatwo być radosnym i zadowolonym w mojej sytuacji. Czy na pewno? To co Wam wyżej napisałam jest efektem mojej pracy nad sobą i dziękowania każdego dnia za życie (praktyka wdzięczności). Skupiam się na tym co mam. Lista rzeczy, których nie mam byłby bardzo długa, ale o tym nawet nie myślę.Jak to jest, że są ludzie, którzy po ludzku mają wszystko i są nieszczęśliwi. Z drugiej strony mamy osoby biedne, chore, które potrafią cieszyć się z niczego. Może to kwestia charakteru. To byłby straszne, bo oznaczałoby, że są ludzie, którzy z gruntu będą nieszczęśliwi. Zgodzę się jednak z tym, że niektórym przychodzi to łatwiej. W końcu na świecie są optymiści i pesymiści.

Trudno dziś o właściwą definicję szczęścia i sukcesu. Ludzie szukają go w różnych rzeczach dobrych i złych. Gonią, łapią za ogon i nigdy nie są zadowoleni.

A szczęście to…

Szczęście to na pewno życie w zgodzie ze swoim powołaniem. To coś co jest w nas zawsze. Szczęście nie trzeba szukać. Należy je odnajdywać w swoim sercu każdego dnia na nowo. To kwestia pracy nad sobą. Gdzieś coś w duszy mi jeszcze podpowiada, że to również życie z Bogiem. A może to przede wszystkim to.

Zostawiam Was z pytaniem o Wasze szczęście. Podziękujcie za to co macie.

ja mam dwa takie szczęścia
a właściwie to trzy – najważniejsze!!
miłość, wdzięczność

U nas już tak jest… że każdy rok jest lepszy od poprzedniego. A może to my jesteśmy inni, starsi i wciąż uczymy się być bardziej szczęśliwi. Dlatego ten rok będzie jeszcze lepszy!

Uwielbiam swoje dorosłe życie. Nie chciałabym się cofać w czasie. Swoją młodość wspominam jako dość burzliwy i emocjonalny czas. Teraz jestem dorosła mogę tańczyć z dzieckiem na rękach i słuchać Kelly Family i mam w nosie, że to nie modne i stare. Kiedyś martwiłam się tym, że lubię Stare Dobre Małżeństwo i nikt inny tego nie słucha… Dziś Hania usypia tylko przy piosence „Bez słów” w wykonaniu mamy. Kiedyś zawracałam sobie głowę wieloma rzeczami. Teraz wiem co jest ważne.

ROK MIŁOŚCI 2018 – ważne sprawy

Zabrzmię banalnie: ważna jest miłość!

Okazuje się, że nawet wyjazd do chaty nie jest ważny. Pałoszówka ma już 3 lata, a wciąż nic nie jest zrobione. Dalej nie wiemy jakie tajemnice kryje w sobie szopa. Nawet ścieżka do chaty zarosła. Dalej nie mamy ani grosza na remont, bo trzeba powoli zacząć myśleć o zwiększeniu metrażu w mieście, w którym żyjemy na co dzień.

W tym roku mało było chaty. W lutym 2018 zaliczyliśmy chyba ostatni zimowy wyjazd do chaty w ciągu kolejnych 5 lat… Zima trochę nas przerosła. Za kilka lat powtórzymy akcję zima, ale wtedy nasze dzieci będą już same się ubierać. Przynajmniej nie będę musiała się martwić, że spotkają żmiję.

Na wiosnę, gdy już chata odtajała po zimie trzeba było trochę posiedzieć w mieście. Ja kończyłam studia na UR, Ignaś mieszkał u mnie w brzuchu. Końcówka ciąży nie jest dobrym momentem na wyjazdy. Tak więc po weekendzie majowym zamknęliśmy chatę, aż do 7 lipca. No cóż są ważniejsze sprawy. Udało nam się za to uwiecznić ten ogromny brzuch:

Tą ciążę znosiłam w sumie dobrze i czułam się nawet ładnie 🙂 dlatego zdecydowałam się na zdjęcia. Lato minęło w chacie tak bardzo szybko. Były moment ciężkie – każda mama takie miewa na początku. W sierpniu cieszyliśmy się większą swobodą – Ignaś był ciut starszy i nawet chciał poleżeć na przełęczy. Za to Hania jest w tym trudnym wieku, w którym jest za duża na nosidło, a nie chce za dużo chodzić. Lato spędziliśmy na krótkich spacerach, chustonoszeniu, na zabawach w basenie i obsłudze dzieci… a inni zadowolili się spaniem:

To akurat rzadki widok 🙂

Pod koniec sierpnia udało nam się też często wychodzić na zachody słońca.

Nie wiem kiedy ten czas przeleciał. Hania już taka duża, w chacie przeżyliśmy kolejne lato, a które tak czekałam…

Taka dama

i my 🙂

5 rocznicę ślubu i 4 urodziny Hani spędziliśmy w kościele na chrzcinach Ignasia i w Gościnnej Chacie z najbliższą rodziną i z wielkim, pysznym czekoladowym tortem (i smacznym obiadem też).

ZDROWIE

Zaraz po miłości ważną sprawą jest zdrowie. W roku 2018 u bardzo bliskiej mi osoby zdiagnozowano raka tarczycy. Nowotwór zawsze wydaje się wyrokiem. Na szczęście ten rak ma bardzo dobre rokowania. Jednak taka informacja przewartościowuje życie po raz kolejny. Chyba właśnie ten moment wybił mi z głowy przeprowadzkę do Nowego Sącza, czy w ogóle z Krakowa do innego miasta. Kiedyś wyprowadzimy się do chaty. Na razie chcemy być blisko rodziny i przyjaciół.

Zdrowie i miłość okazały się ważniejsze od chaty, którą zamknęliśmy w tym roku bardzo wcześnie, bo na początku października.

ROK MIŁOŚCI – ważny moment

Pod sam koniec roku, bo 30 grudnia miałam bardzo ważny telefon od nieznanej mi osoby. Ta rozmowa pokazała mi jak ważne jest to co piszę. Jeśli moja obecność w Internecie może pomóc jednemu człowiekowi to warto to robić.

Życzę Wam miłości! Niech ten 2019 rok będzie pełen radości i nowych wyzwań!

Życzę Wam zdrowia, energii i sił do realizacji marzeń!

Życzę Wam takich momentów, które potwierdzają, że to co robicie jest ważne!

wdzięczność

Chodzi o to, aby żyć całym życiem każdego dnia. Aby nasze szczęście było tu i teraz. A jeśli nie cieszysz się, oczekujesz zbyt wiele, nie umiesz wstać rano z łóżka mimo tego, że nic Ci nie dolega, dąsasz się bez powodu, rzucasz fochy, masz humory, to idź na szkolenie. Musiałam to napisać… trochę prześmiewczo. Ostatnio jest coraz więcej kursów z życia, a wystarczy przejść się wieczorem po szpitalnym korytarzu, zajrzeć do sali, porozmawiać z mamą Amelki. Czasem potrzeba wstrząsu… takiego wydarzenia, które pokaże nam, że nic nam się nie należy i  że wszystko możemy stracić w kilka minut. Wtedy jakoś szybko przewartościowujemy swoje życie i bardziej doceniam każdy dzień.

Odważnie i całym życiem

Każdy powinien przeżyć coś ponad swoje siły… wejść na swój szczyt, na swój Everest. Wtedy nie potrzeba żadnych szkoleń, psychoterapii, wydanych pieniędzy na coachów, kręgów naprawczych i innych dziwnych wynalazków dzisiejszego świata. Kiedyś ludzie nie mieli innego wyjścia i musieli żyć. Nie zastanawiali się rano w łóżku czy warto dziś wstać i działać, to było ich być albo nie być… Goniła ich praca i natura.

Mi zawsze się chce. Gdy w moim życiu było trochę trudniej wracałam do swoich szczytów. Kurcze Justyna dasz radę, przecież zrobiłaś to… Czym jest ten magiczny Everest? Jaki jest Twój? Nie wiem, bo każdy ma w życiu inne wydarzenie, doświadczenie.

Moim pierwszym takim doświadczeniem ponad moje siły była sprawność Trzech Piór zdobyta na obozie harcerskim nad jeziorem Barlin w 2005 (???). Polega ona na przetrwaniu trzech prób: milczenia (24 h bez słowa), głodu (24 h bez jedzenia) i samotności (24 h samemu w lesie). Zgodziłam się na podjęcie tego wyzwania tylko po to, aby zyskać w oczach swoich harcerek. Byłam przekonana, że polegnę na pierwszej próbie i nie będę musiała iść do lasu. Sama chęć zdobycia tej sprawności pokaże mojej drużynie, że się nie boję. Stało się inaczej musiałam stanąć twarzą w twarz ze swoim największym strachem – lasem w nocy. Przygotowały mnie to tego mniejsze wydarzenia – każda noc spędzona w samotności w namiocie na obozie rok wcześniej, które przypłaciłam gorączką ze strachu. Pokonałam swój ogromny lęk. Potem przed kolejnymi Everestami  zawsze wracałam to tej nocy w lesie. Mój Everest rósł i rósł… teraz boję się mniej.

Jest i prawdziwy Mont Everest 🙂 zdjęcie Tomka, listopad 2013

Doświadczenie

Teraz żyję całym życiem. Hanka mnie tego nauczyła i harcerstwo wraz z moimi Everestami. Dziś znów doświadczyłam szpitala. Tym razem inna mi bliska osoba się w nim znalazła. A ja po raz kolejny dostaję od Boga wiadomość: nie odkładaj szczęścia na potem!

Czasem myślę, że pełnie szczęścia osiągnę jak wyprowadzę się w góry i że na prawdziwą radość muszę poczekać. Tak nie jest. To jest we mnie. Mam w życiu tak wiele dobra… każdego dnia 🙂