miszmasz, wdzięczność

To nie jest dobry czas na trudne decyzje, a jednak trzeba przed nimi stawać. Dziś podjęliśmy kolejną w swoim życiu ważną decyzję i ja już miałam dwa ataki paniki, że źle zrobiliśmy. Czeka mnie jeszcze wiele takich chwil, bo sytuacja na świecie jest bardzo niepewna, bo się uzależniliśmy od banku, bo nie widzę tego w co zainwestowaliśmy… i można by tak mnożyć.

bo kiedy można poznać, że decyzja była dobra….

w pełni chyba nigdy. Tak naprawdę nie wiemy jak nasze wybory wpływają na innych i nasze dalsze życie.

Czy kupno chaty było dobrym pomysłem?

A może decyzja, którą dziś podjęliśmy powinna mieć miejsc w grudniu 2015, kiedy na rynku nieruchomości był dołek i kiedy całe swoje oszczędności wpakowaliśmy w rozlatującą się chałupę w środku lasu bez dojazdu… Dziś mielibyśmy pewnie ładne mieszkanie na Azorach lub Krowodrzy, dzieci miałyby swoje pokoje i miejsce do nauki, a my prawie spłacony kredyt i wielką plazmę na pół ściany (żartuję!). Kto wie, może byłaby przed nami perspektywa innej chaty?

Każdego roku mimo wielu trudności utwierdzam się w tym, że Pałoszówka to nasz najlepszy pomysł. Czas, który już spędziliśmy na Kretówkach zmienił nasze życie, polepszył naszą odporność, sprawił, że jesteśmy silniejszymi ludźmi. Czas spędzony w naturze to najlepsza inwestycja. Wygraliśmy zdrowie fizyczne i psychiczne, a tego nie da się kupić… Mamy też swój mały kawałek samowystarczalności i w chwili zagrożenia mamy gdzie się schować. Pałoszówka zmienia nie tylko nas. Decyzja o kupnie chaty w grudniu 2015 wpłynęła na innych. Gdzieś kiedyś w chacie ktoś się odkochał, a ktoś zakochał…. ktoś coś postanowił, przemyślał i przegadał na tarasie.

Muszę tu o tym wspomnieć: chata to miejsce pełne ludzi! Dzięki Pałoszówce poznałam wielu fantastycznych ludzi i zweryfikowałam pewne przyjaźnie.

dobre decyzje - kupno chaty, otwarty dom

Może dobre decyzje poznaje się po tym ile dobra niosą one ze sobą w świat… a nie tylko dla mnie.

Może to, że zrezygnowałam z małżeńskiej sypialni na rzecz wielkiego salonu, aby pomieścić tam przyjaciół sprawi, że… a niech to już będzie niespodzianka!

Niech życie dalej mnie zaskakuje!

chata górska, miszmasz

Kto by się spodziewał, że rozgrzana do czerwoności turystyka gwałtownie się zatrzyma. Tematy podróżowania interesowały mnie od zawsze. Mała Justynka uwielbiałam mapy i jako dziecko marzyła o ich rysowaniu. Do tej pory papierowa mapa wywołuje u mnie dreszczyk radości. Studiowałam geografię i mojej pierwsze prace były związane z turystyką. Tym sposobem dotarłam na Lackową – tak nazywało się moje małe biuro podróży. Później zatrzymałam się w chacie, która kiedyś ma być agroturystyką.

Mam bardzo wielu znajomych, którzy dziś niepewnie patrzą w swoją zawodową przyszłość. Oprócz źródła dochodu stracili cenne miesiące realizowania swojej pasji. Jest to bardzo przykre, ale wiem, że sprostają zadaniu i wymyślą coś zamiast… i właśnie to zamiast ogromnie mnie cieszy!

grupa kobiet, turystyka w małej grupie
Małe grupy, ciekawe programy, wędrówki, nieznane miejsca i moje ulubione zdjęcie – w drodze na Lackową, 2017

Prawdziwa turystyka zamiast masówki

Model turysty i turystki na pewno się zmieni. Gdzieś w głębi wierzę w to, że będzie to dobra zmiana, zmiana, na którą zawsze czekałam. Jestem fanką turystyki alternatywnej, zielonej, na łonie przyrody, indywidualnej itd… W całej tej sytuacji widzę ogromną szansę dla małych, rodzinnych wycieczek, dla obozów wędrownych i w końcu Polacy (którzy zawsze jeździli za granicę) zobaczą jak mamy piękny kraj. A może powstanie coś zupełnie nowego? Widzę wiele ciekawych możliwości, również dla siebie i dla swojego miejsca! Turystyka nastawiona na lokalnych przedsiębiorców, której celem jest poznawanie, aktywny wypoczynek i odrobina relaksu to jest to o czym marzę. Cieszy mnie myśl o turyście, który kupuje regionalne pamiątki (nie te z Chin), pokonuje beskidzkie szlaki, nocuje w małych pensjonatach, schroniskach, agroturystykach i jest na wycieczce naprawdę dla siebie, a nie dla znajomych na Instagramie czy FB… Czeka nas poznawanie nowych miejsc!

Kochani! Czeka nas sezon możliwości! To również szansa, żeby poznać nasze miejsce.

A pierwsza taka możliwość zdarzy się już 9 maja 🙂 zobaczcie sami!

miejsca, miszmasz

Wiem, że zima w tym roku nie dopisała. To jest właśnie taki najgorszy czas, bo większość trudnych zimowych aspektów i tak zostaje, a człowiek nie jest wynagrodzony przez trzask śniegu pod butem, widok magicznych płatków, wieczorne spacery na górkę i zjazdy na sankach. Mamy tylko smog, ubieranie, rozbieranie i myślenie, czy dziecko jest ubrane odpowiednio do pogody. Zimowe miesiące bez śniegu tracą trochę urok.

Mamy swoje sposoby na zimę, ale czasem jest mi ciężko. Bardzo tęsknie za chatą, ale zrezygnowaliśmy z zimowego chatowania. Tęsknie też za latem i wygrzewaniem się na polanie. Jednak w tym roku nie czekam na wiosnę! Rok temu czekałam i okazało się, że wiosna i lato przyszły bardzo szybko i równie prędko minęły. Czas gna do przodu, więc ja uczę się nie czekać, ale cieszyć danym dniem. To naprawdę wymaga ode mnie wiele pracy. Jestem osobą, która lubi aktywności na zewnątrz i działam trochę na słońce… czasem szarość dnia odbiera mi energię.

Zimowe miesiące i miejskie atrakcje

Szukając wczoraj pomysłu na dziś stwierdziłam, że nie jest to łatwe. Kraków daje nam wiele możliwości i jest w czym wybierać i w czym się pogubić. Miasto też jest dość drogie. Czeka nas ogromny wydatek, więc zwróciłam na to uwagę. Większość atrakcji po prostu dość dużo kosztuje (a część z nich nie jest warta takich cen, bo trwa krótki, albo jest byle jaka (przygotowana na zasadzie byle zarobić)) i jeszcze fajnie zjeść obiad na mieście (dla 4 osób).

Można zrobić to niskobudżetowo. Moje ulubione wyjścia to Kopiec Piłsudskiego, Kopiec Krakusa wraz z wędrówką po Podgórzu, czy po prostu spacer bulwarami wiślanymi. Jednak czasem jest taka pogoda, że chcemy się schować pod dachem, a chodzenie po galeriach handlowych uważamy za mękę, a nie przyjemność.

Co udało się zobaczyć?

W tą sobotę wybraliśmy muzeum klocków lego HistoryLand. Tomkowi bardzo się podobało, a mi jako mamie małych dzieci zdecydowanie mniej. Nasze dzieci okazały się za małe, aby podziwiać i zrozumieć wystawę (np. bitwę pod Grunwaldem, czy obronę Westerplatte). Podczas tej zimy najlepiej wspominam nasze wyjścia do teatru Groteska – doskonały pomysł na zimowe miesiące. Zakończyliśmy ten teatralny sezon z wynikiem 4 – 3 przedstawienia razem z dziećmi i jedna nasza randka na „Mistrzu i Małgorzacie”. Uwielbiam też spacery po Krakowie, gdy jest słonecznie. Udało nam się zaliczyć koło widokowe nad Wisłą i to się bardzo podobało całej rodzinie.

Zimowe miesiące i górskie wyprawy

Tej zimy w każdym miesiącu odwiedziliśmy nasze ukochane góry. W grudniu sami z Tomkiem zdobyliśmy Jałowiec w Beskidzie Żywieckim, w styczniu byliśmy całą rodziną w Gorcach, a mi udało się wyrwać na wyjazd kursu Przewodników Beskidzkich 2019-2021. W tym miesiącu również bez dzieci byliśmy na Koziarzu w Beskidzie Sądeckim (tak, to ta góra od Kaczyńskiego). Do chaty pojedziemy w marcu. Mam nadzieje, że jeszcze pod czas kalendarzowej zimy.

Morsowanie – dla nas zupełnie nowa, zimowa atrakcja

Tej zimy zrealizowałam jeszcze jedno marzenie. Dzięki siostrze Tomka i jej mężowi zmotywowaliśmy się i poszliśmy morsować. Udało nam się to na razie dwa razy, ale myślę, że stanie się to naszą, stałą, zimową atrakcją albo nowym sportem ekstremalnym. Dla mnie coś super!

zimowe miesiące to doskonała okazja na morsowanie

Kochani, cieszcie się każdym dniem! Wiem, że czasem to trudno, ale warto nad tym popracować…. życie jest tylko jedno!

PS: Dobrze, też znaleźć sobie coś miłego do robienia w domu. My ostatnio wkręciliśmy się z dziećmi w budowanie z klocków lego. W wolnej chwili zajmuję się jeszcze jednym pomysłem i piszę posty i tworzę prezenty.

miszmasz

Dziś jest do mnie ważny dzień i jutro też. Te dwa święta w moim życiu bardzo ze sobą się łączą. 21 lutego obchodzimy Międzynarodowy Dzień Przewodnika. 22 lutego jest Dzień Myśli Braterskiej. Ta data nie jest przypadkowa – 22 lutego 1857 r. urodził się gen. Robert Baden-Powell – twórca skauting oraz w 1889 jego żona Olave Baden-Powell. Jest to święto wszystkich harcerzy na całym świecie. Zastanawiacie się co ma wspólnego przewodnik z harcerstwem? Ja nauczyłam się przewodnictwa w drużynie harcerek.

przewodnik, autokar
Gdzieś na wycieczce w Zamościu, 2017

Harcerstwo – styl życia

Już dawno nie miałam na sobie munduru harcerskiego i chyba już go nie założę. Zamieniłam mundur na czerwony polar przewodnika. Jednak zawsze będę harcerką. Dla mnie to sposób życia. Znam harcerzy, którzy nigdy nie byli zrzeszeni w organizacji harcerskiej. To podstawa otwarta na świat oraz innych ludzi, odważna i szukająca rozwiązań. To życie zgodnie z naturą i wiele przydatnych umiejętności. To w harcerstwie zdobyłam swój pierwszy Everest i potem już wszystko było proste. Zawsze będę druhną, nawet gdy będę Wam nalewała kolejny kieliszek wina na tarasie w chacie… Bardzo mnie denerwowało w moim szczepie, że całą harcerskość sprowadzało się do nie picia alkoholu (ale to temat na inny dzień). W „Puszczańskiej Braci” nauczyłam się bycia przewodnikiem i jestem nim każdego dnia dla moich dzieci, męża, przyjaciół.

mama przewodnik
Mama – Przewodnik Beskidzki

Przewodnik beskidzki

Harcerstwo doprowadziło mnie na kurs przewodnika górskiego i do podążania za marzeniem i kupna chaty. Przewodnik turystyczny to również styl życia. Jest nim człowiek otwarty na piękno świata, które umie dostrzec i pokazać innym. Przewodnik będzie otwarty na innych ludzi, ich potrzeby. Z bardziej przyziemnych cech – musi wykazać się umiejętnością szybkiego uczenia i reagowania. Powinien mieć charyzmę i być kreatywny. Oczywiście mówię o ludziach z pasją, a nie z papierem. Nie każdy zawodowy opowiadacz będzie dobrym przewodnikiem.

Myślę, że przewodnik ma wiele harcerskich cech.

W Dniu Przewodnika życzę wszystkim osobom, którzy czują się przewodnikami dla grup turystycznych, dla swoich dzieci, znajomych, drużyn, współpracowników – harcerskości, a za nią idzie odwaga, energia i chęć do życia, do poszukiwań nowych dróg, Everestów…

Jutro, w Dniu Myśli Braterskiej wszystkim osobom, które w sercu czują się harcerzami, życzę, aby byli dobrymi przewodnikami dla swoich rodzin, przyjaciół, drużyn.

miszmasz

Do grobowej deski … jakbyście przejrzeli moje zeszyty z matematyki w szkole podstawowej to było tam mnóstwo kolorowych ramek, w których znajdują się ważne matematyczne prawdy i właśnie ten napis. O dziwo, niektóre z nich pewnie będą mogła wydrapać sztywną ręką na drewnianych ścianach mojej trumny… (przepraszam, ale to nie ta bajka, bo ja się skremuję, właśnie po to, żeby nic nie wydrapywać).

Chciałoby się tak piękne wspomnienia, ważne chwile otoczyć ramką i napisać DO GROBOWEJ DESKI …

NIEPAMIĘĆ

Kilka dni temu patrząc na swoje dzieci stwierdziłam, że nie pamiętam jak Hania była w wieku Ignasia… To takie uczucie jakby zawsze była taka duża. Zapomniałam też ciężkie początki i te piękne chwile jak wakacje nad morze. Pomyślałam, że to przez te nasze problemy i strach tego nie pamiętam. Zaczęłam przypominać sobie Ignasia rok temu i musiałam sięgnąć po album. To on był takim mięciutkim, śpiącym bobasem!!! Dobrze, że mam bloga, bo mogę przeczytać o tym jaka byłam wtedy szczęśliwa. Ciągle jestem i to nawet coraz bardziej.

Czy to dzieci zabierają nam pamięć?

Dzieci uświadamiają nam jak bardzo szybko zapominamy. Umiejętność prędkiego niepamiętania mają wszyscy ludzie, a nie tylko rodzice. Czy pamiętasz jaka byłaś rok temu? A Twój mąż – przecież wciąż wydaje Ci się taki sam. Dopiero jak popatrzysz na zdjęcie zobaczysz, że przybyło mu zmarszczek, ubyło trochę włosów, a Ty byłaś szczuplejsza i miałaś piękniejsze włosy. Popatrz na swoich rodziców. Oni są jakby zawsze w tym samym wieku. Aż trudno uwierzyć, że moja mama była młodsza ode mnie, gdy ja byłam w wieku Hanki. Są na to dowody – zdjęcia z piękną i młodą mamą.

widok do grobowej deski

Dzieci zabierają nam czas…

Dzieci uświadamiają nam jak bardzo szybko biegnie czas. Nie wiem jak mija Wam czas. Poczucie czasu jest bardzo subiektywne. Myślę, że jednak wszystkim ucieka dość szybko i nie ma tu znaczenia czy ktoś jest rodzicem. Po prostu po dzieciach bardziej widać upływ czasu, bo one zmieniają się znacznie szybciej niż my i to w sposób spektakularny.

Ale życie może upływać wolniej…

Dzieje się tak, gdy nasze życie jest smutne. Szczęśliwe życie będzie biegło szybko i intensywnie. I niech Wam biega wesoło po łąkach i zielonych stokach DO GROBOWEJ DESKI!

ludzie, miszmasz, wdzięczność

Mija pierwszy tydzień przedszkola, szkoły. Dzieci na pewno weszły już w nowy rytm. Szybko się przystosowują. Wakacje zostały już tylko miłym wspomnieniem. A ja myślę, o tym jak szybko biegnie czas. Niedawno witałam lato.

Myślę o sobie jako uczennicy. Kiedyś mówiono mi, że jeszcze będę chciała wrócić do szkoły. Nigdy w życiu! Szkoła do mnie wraca w złych snach np. budzę się i okazuje się, że powinnam być już w szkole albo nie mogę trafić do odpowiedniej klasy. Szkoła dla mnie nie była straszna, nie miałam problemów z nauką. Mam większość miłych wspomnień, złe już zapomniałam. Mimo to sny ze szkołą nie są przyjemne. Szkoła jest dla mnie tak bardzo odległa…

Słyszałam w radiu, że najszczęśliwszy są ludzie w wieku 34 lat. Zgadzam się z tym. Ja prawdziwe szczęście osiągnęłam po 30. Wiem czego chce, pogodziłam się z sobą i nie martwię się tak bardzo tym co inny myślą. Ile bym dała, aby zawsze mieć te 32-36 lat, a nie jak to mówią, że kobieta zawsze ma 18 lat.

Czas mija…

Jutro mija już 6 lat od kiedy jestem żoną, a 10 września Hanka będzie miała już 5 lat, Ignacy też już taki duży… Czas biegnie coraz szybciej. Kiedyś myślałam, że to gadanie starszych ludzi, ale tak na prawdę jest. Trzeba go dobrze wykorzystać i być szczęśliwym każdego dnia.

Myślę, też o mijających ludziach

Może tak wracam do szkoły, bo w czerwcu spotkałam się po 20 latach z moją matematyczką. Starsza Pani przejęła mnie ciepło, wspomniała i snuła plany. Miałyśmy kilka wspólnych pomysłów związanych z moją pasją do naturalnych kosmetyków i z wisiorami, w które zaangażowałam się z siostrą. Pani Basia nauczyła mnie matematyki i miłości do niej. Jak bardzo smutno mi się zrobiło, gdy dowiedziałam się o jej śmierci (14.08.2019). Ta żywotna i energiczna kobieta była ciężko chora. O tym też mi opowiadała i o nowej terapii i o tym, że się nie podda… i tak mijają ludzie i ich czas. Pani Basia zostawiła po sobie bardzo dużo.

czas mija
Justyna, Krynica Zdrój, 2008

Ludzie mijają na róże sposoby… jedni po prostu są nam postawieni na drodze tylko na chwilę, a inni odchodzą bez powodu. Mam kilka takich osób w swoim życiu, za którymi tęsknie, ale z różnych powodów nasz czas już minął. Czasem przestajemy się z kimś widywać bez przyczyny (brak czasu nie jest dobrym powodem), albo jej nie rozumiemy. Może już nie jesteśmy potrzebni. Takie nie odzywanie się pogłębia. Człowiek myśli, że nie zadzwoni, bo głupio tak po miesiącach, latach i co ja powiem. Tu musi zadziałać los i przypadkowe spotkanie.

Na szczęście ciągle w życiu ktoś się pojawia… i ciągle jest czas na życie, czas na miłość! Pięknego września Wam życzę!!!

czas mija
Tomasz, Pałoszówka, 2016
dziecko w chacie, miszmasz

Może zdziwi Was ten wpis… Jest maj, właśnie mija ostatni dzień bardzo długiego weekendu. Powinno być zielono, wesoło, z relaksem i z wieloma zdjęciami, a ja napisałam: słabość. Będzie to inne spojrzenie na ten temat. Nie będę pisała o walce, ale o tym, że czasem trzeba pogodzić się ze słabością.

Niewiele mam w pamięci chwil, gdy godziłam się ze swoją ułomnością. Jestem człowiekiem, który raczej się nie poddaje. Szczególnie noszę w sercu jedno takie wydarzenie. Na obozie wędrownym w Grecji zdobywaliśmy najwyższy szczyt Olimpu – Mitikas 2918 m. n.p.m. Musieliśmy podzielić się na dwie grupy: osoby, które wejdą na szczyt i część, która jest słabsza i zdobędzie nieco niższe Skolio 2911 m. n.p.m., ale zdecydowanie łatwiej dostępne. Ja postanowiłam poprowadzić grupę, która nie zdobędzie najwyższego szczytu. Najgorsze w tej sytuacji było dla mnie przyznanie się, że mogę nie dać rady i utknę w połowie drogi z przerażeniem. Musiałam się przyznać przed ludźmi, na których mi zależało i dla których zawsze miałam być silną Dżasti. Czasem trzeba pogodzić się z własną słabością, aby nie narażać innych. Wiele mnie to nauczyło. A po za tym mieliśmy super ekipę i bardzo miło wspominam masakryczne zejście asfaltem zakończone słoikiem nutelli.

SŁABOŚĆ MATKI

Każda matka ma pewną słabość do swojego dziecka i nie chodzi tu o to pozytywne znaczenie. Myślę o wadzie, którą mamy i z którą musimy walczyć każdego dnia. Naszą ułomnością są nasze wybujałe oczekiwania wobec dziecka. Tak bardzo bym chciała, żeby moja Hanka skakała po górach jak kozica. Najchętniej zabierałabym ją wszędzie, ale wiem, że nie da rady. Jest to spowodowane jej ciężkimi początkami, jej zdrowie nie pozwala na długi wysiłek. Nasz kwietniowo-majowy weekend przeplatał się słońcem z deszczem. Najchętniej nie zważając na pogodę zrealizowalibyśmy swój plan, który i tak był dostosowany do dzieci, ale nie na deszcz. Ignacy i tak zaliczył w chacie gorączkę. Patrzę czasem na zdjęcia na FB i oglądam 3,5 latki zdobywające szczyty, śpiące w chustach półroczne niemowlęta w Tatrach i mi smutno… muszę się pogodzić z humorami dziecka i być może jego słabością. Trzeba zaakceptować to, że Hanka nie będzie biegać po górach. Muszę walczyć ze sobą, gdy wracamy ze spaceru, dopiero gdy go zaczęliśmy. Hanka chce pobawić się wodą, ziemią, trawą pod chatą, a nie znowu chodzić. Dziecko wie co dla niego najlepsze.

Czasem warto posiedzieć na przełęcz

Za słabościami trzeba walczyć, ale są chwile, które wymagają od nas pogodzenia się z nimi. Jedną z nich jest sytuacja, gdy nasza walka może narazić innych na niebezpieczeństwo czy nieprzyjemności. Drugą okolicznością są słabości, które nie są nasze. Nie wolno na siłę wymagać od innych, aby na naszą prośbę, dla naszego szczęścia, szli na przód. To my musimy zwolnić, szczególnie, jeśli chodzi o dzieci.

Dla nas powolna wspinaczka, dla Hanki wyczyn, pierwsze wakacje w chacie 2016
pozdrawiamy! jakoś ciężko o nasze wspólne zdjęcie z ostatniego pobytu w chacie 😉
i Hanka ze smokiem 😉 a jak! to też walka z swoim strachem
miszmasz, wdzięczność

Jak niedawno pisałam o swoich 30 latach, a dziś już 32 lata za mną. Wydaje mi się, że niewiele się zmieniło. A gdyby tak nakręcić film o moim życiu to trwałoby to pewnie 90 minut, ale byłoby ciekawe. Tak jest ze zmianami, nie zauważamy ich. Patrzysz na zdjęcie sprzed 10 lat i dopiero wtedy widzisz.

32 lata tak wiele i tak bardzo mało

bo czym jest ten czas w stosunku do historii świata – kroplą. Jednak w opowieści mojego życia to bardzo wiele. Nie wiadomo kiedy przeczytam ostatnią kartkę i zamknę książkę. Miało być pozytywnie. Ale to też jest dobre. To, że nie wiem ile czasu mam przed sobą pozwala mi żyć cudnie tu i teraz. Nie odkładam szczęścia na potem.

Mam urodzinowy wniosek: życie jest krótkie. Naprawdę. I trzeba wybierać. Życie jest trudne. Nie da się robić tych wielu rzeczy, na które mam ochotę, naraz. Wychowanie dzieci zajmuje właściwie 30 lat Twojego życia (podobno macierzyństwo jest trudne tylko przez pierwsze 30 lat) i raczej nie da się tego przełożyć na potem (niektórzy próbują, ale z różnymi skutkami). Można to godzić z wieloma sprawami, ale np. z remontem starej chaty w górach na razie nie (przynajmniej w naszym przypadku). Z robieniem pieniędzy też trudno to połączyć. Można, ale ponosi się ogromne koszty (a właściwie ponoszą je dzieci). Wiecie co jest najgorsze… jak człowiek nie wie co chce wybrać i miota się kilka lat. A dziś łatwo się zagubić. Kiedyś było trudniej się zawieruszyć, bo każda kobieta wychodziła za mąż i rodziła dzieci i nawet się nie zastanawiała czy to chce robić. Dziś mamy wybór i nie wiem czemu jest coraz więcej samotnych ludzi. Przecież każdy chciałby wybrać życie z kimś, z ludźmi, w rodzinie. Są pewne wyjątki, aby potwierdzić regułę.

Życie jest piękne

Krótkość naszego pobytu na tym świecie i jego trudności sprawiają, że życie jest piękne. To co kruche, delikatne i trudne do realizacji budzi zachwyt.

Życzenia urodzinowe

Życzę sobie samych dobrych wyborów i kolejnych tak fantastycznych 32 lat! A Wam umiejętności podejmowania decyzji i trwaniu w dokonanych wyborach – dobrych wyborach!

PS: To 99 wpis 😉 wow!!

miszmasz

Podaruj dobry prezent – trudno uwierzyć ile kosztowało mnie to czasu i łamania głowy, ale w końcu postawiłam na jasną, bezpośrednią nazwę nowego projektu. Nisko kłaniam się firmom, które tworzą marki, bo jest to na prawdę bardzo trudne. Są nazwy, które masz w sobie od zawsze i łatwo je odkryć – tak było z Lackową, czy z Pałoszówką. A czasem nie możesz się zdecydować. Podaruj dobry prezent jest idealnym określeniem. A może to nie ja powinnam oceniać.

Skąd pomysł na podarunki?

Od kiedy mam dzieci i zimą siedzę w domu więcej niż bym chciała odkryłam nową pasję. Łączy ona w sobie to zawsze mnie interesowało – rośliny, zioła i natura z czymś bardzo przydatnym. Myślę o naturalnych kosmetykach. Uwielbiam je robić, ale czasem stworze ich tak dużo, że nie nadążam w ich zużywaniu i w ten sposób w mojej torebce znajdziecie 5 balsamów do ust. Dlatego część z moich mydeł, kul, soli itd… trafia do przyjaciół. Mam również obstawiony każdy sezon prezentowy. Tak mi się spodobało robienie prezentów, że poszłam dalej. Tak naprawdę większość podarunków, które daje to są rzeczy wytwarzane przeze mnie. Czasem kupuję prezenty, ale staram się dawać to co jest naprawdę przydatne. O prezentach wiem dużo, bo pracowałam wiele lat w branży urodzinowej i turystycznej. Każda wycieczka kończy się pamiątkami dla mamy, taty, siostry, przyjaciółki itd… Najczęściej mnie smuci to co kupują dzieci. Ja sama kupuję pamiątki tylko z Centrum Zabawki Drewnianej w Stryszawie. Czekam na wyjazd do Bolesławca – obkupię się za wszystkie wycieczki i za wszystkie odmówione sobie prezenty. Uwielbiam regionalne pamiątki, które są tworzone przez miejscowych.

Siostrzany projekt

Nie zawsze dobrze dogadywałyśmy się z siostrą. Bywało ciężko. Jednak mamy podobny sposób na spędzanie wolnego czasu. Gdy gdzieś idę z Kaśką wiem, że nigdy nie będzie narzekać, że za długo i za wysoko i zawsze jej się chce. Dziś bardzo trudno znaleźć sobie kogoś kto  z radością reaguje na każdą propozycje roweru, długiego spaceru, wycieczki w góry. Obie też lubimy tworzyć, każda na swój sposób. Tylko, że ja nie mam zdolności. A Kasia – sami zobaczcie katarzynakuciel.com. Ona też orientuje się w branży podarunkowej i potrafi wyczarować wyjątkowe prezenty. Mam też taką myśl: wszystkie moje współprace, nawet te bardzo udane, z czasem się urywały. Może z siostrą będzie inaczej, bo nie jako przez więzy krwi jesteśmy na siebie „skazane”.

Po co kolejna strona z prezentami?

Słowo prezent jest wpisywane w Google 40500 razy w ciągu miesiąca. Stron www, które oferują podarunki, gadżety upominkowe, jest bardzo wiele. Naprawdę trudno w tym gąszczu rzeczy znaleźć coś wartościowego. Większość z proponowanych przedmiotów jest kompletnie niepotrzebna np. szczotka dla łysego, antystresowa pupa, jadalna kupa żelkowa, miecz świetlny do grilla, dmuchany balkonik (autentyczne przykłady). Większość z nas ma wszystko co jest potrzebne do życia, a nawet dużo więcej. Dlatego postanowiłyśmy założyć bloga, który będzie promował samodzielne wykonywanie prezentów. Najczęściej będą to rzeczy, które raczej nie trafią do kosza np. kosmetyki, które się zużywa.  Znajdziecie też na nim propozycję upominków niematerialnych, które polegają na spędzeniu czasu z ukochaną osobą. To jest najpiękniejsze co można dać drugiemu człowiekowi. Zaproponujemy również prezenty, które wytwarzamy same oraz warsztaty, na których będzie można nauczyć się robić podarunki. Czasem napiszemy o czymś innym np. podzielimy się pomysłami na urodziny dla dziecka.

Zapraszam do czytania podarujdobryprezent.pl i śledzenia nas na FB.

A Pałoszówka ma z tym projektem wiele wspólnego, bo planuję kiedyś w chacie spędzać czas z Wami na robieniu prezentów!! Marzą mi się takie spotkania z ciepłą herbatą, grzanym winem i malowaniem, szyciem, sklejaniem, wycinaniem ze śniegiem za oknem i ogniem w kominku. Marzą mi się letnie spacery z pleceniem wianków i zbieraniem ziół do musujących kul, mydeł… prezent mydło

miszmasz

Tak siedzę w domu… w mieście. Maj i czerwiec to zawsze były moje najaktywniejsze miesiące w roku. Odkąd zajęłam się realizacją marzenia o własnej firmie i zabieraniu innych w ciekawe miejsca, maj i czerwiec kojarzył mi się z ciągłym przepakowywaniem i górami między czasie dla siebie, Tomka i potem też Hanki.  A chata w tym najpiękniejszym okresie wcale nie była odwiedzana tak intensywnie i nie było kiedy zrobić syropu z sosny, czarnego bzu. Doszłam to tego, że patrzę na ogrody innych ludzi z zazdrością, a u siebie nie mam kiedy nic posadzić i o nic zadbać. W maju i czerwcu zawsze coś się dzieje. Dobrze, że na ten rok postawiłam sobie wyzwanie i napisałam pracę podyplomową, którą właśnie skończyłam… to mnie jakoś uratowało przed poczuciem czasu nie wykorzystanego w pełni.

Majowa chata ginie w zieleni…

Ja już naprawdę nie mogę oglądać zdjęć na FB, bo mnie niesie, a musiałam się dostosować do wielkiego brzucha, słabości własnego ciała i małego człowieka, którego jeszcze nie ma… ale teraz to już kwestia dni :).

Zawsze mnie nosiło i teraz zaczęłam zastanawiać gdzie jest problem. W chacie mnie aż tak nie nosi… Opuszczam ją czasem podczas dłuższego pobytu np. miesięcznego bardziej z poczucia obowiązku i że trzeba gdzieś coś zobaczyć innego. Zrobiliśmy sobie z Tomkiem postanowienie, że co roku będziemy jeździć na tydzień jego urlopu gdzie indziej niż do chaty. W pierwszym roku się udało, a potem już nie. W tym roku też się nie uda, ale to już w trochę innych powodów.

Może problem nie jest w mieście, ale we mnie. Ja i moja siostra to chyba jedyne mi znane osoby, które rozpłakały się, że zostało im zaproponowane zjechanie kolejką z  Kasprowego Wierchu, a nie zejście. Zjechałam, bo buty były całe mokre i decyzja nie należała tylko do mnie.

Ciężkie były dla mnie ostatnie tygodnie w sposób przenośny i dosłowny. Udało się jednak odkryć kilka pozytywnych rzeczy np. pięknie kwitnące akację po drodze do przedszkola i że da się nic nie robić.  Może w życiu człowieka powinien być tak czas, kiedy się zatrzymujemy. Bardzo trudno mnie zmusić do zupełnie biernego odpoczynku. Na razie jedyną osobą której się to udało jest mały człowiek w moim brzuchu. Nawet Hanka mnie nie zatrzymała, a może nawet zmotywowała, żeby dać z siebie jeszcze więcej. Niektórzy chcą nam wmówić, że dzieci nic nie zmieniają w naszym życiu. A jednak zmieniają i to zanim się pojawią. Jeszcze będę musiała odpracować to majowe nieróbstwo…

Dzień Dziecka

Chciałam Wam jeszcze napisać coś górnolotnego o Dniu Dziecka, ale oczy mi się przymykają, więc odsyłam do życzeń z poprzedniego czerwca, kiedy byłam bardzo aktywna i mniej zmęczona: tutaj :).

i majowa Hanka z majowym kotem 🙂