chata górska, ludzie, wdzięczność

Ostatnie dni skłoniły nas z Tomkiem do pewnych refleksji. Zastanawialiśmy się u kogo w domu czujemy się swobodnie. Ze smutkiem stwierdziliśmy, że nie mamy za dużo okazji, aby czuć się u kogoś „jak w domu” czy właśnie zupełnie inaczej. Rzadko chodzimy w gości,a może nie tak często jakbyśmy chcieli. Na szczęście w ten weekend udało nam się nadrobić zaległości i mieliśmy gościnny czas – za co dziękujemy! Sami staramy się zapraszać do siebie. Niestety z powodu małego mieszkania nie da się zorganizować większej imprezy. Zdarzały się duże spotkania, ale wtedy nie było jeszcze dzieci. One mimo tego, że są najmniejsze zajmują najwięcej miejsca.

Mamy za to ogromne szczęście i możemy zapraszać do naszej chaty w górach, dzięki czemu nasze życie pełne jest nowych i starych spotkań.

gościnny dom

Co się stało z „chodzeniem w gości”?

Pamiętam z dzieciństwa, że kiedyś chodziliśmy z mamą i tatą do ich znajomych. Potem coraz rzadziej rodzice wychodzili. Teraz są właściwie zapraszani tylko na imprezy rodzinne. Dziwiło mnie to. Teraz widzę, że aby tak się nie stało trzeba bardzo, bardzo o to dbać. Właściwie jest to trudne.

Dlaczego nie jest to łatwe?

Zabrzmię banalnie: jednym z powodów jest czas. Niektórym naprawdę trudno go znaleźć np. nam w czasie wiosennym i letnim, bo nie nas w Krakowie. Za to mamy mnóstwo czasu dla Was w chacie – zapraszamy!

Kolejny równie ważny, ale dla mnie osobiście strasznym powodem są pieniądze. Są ludzie, którzy nie organizują spotkań w domu, bo to kosztuje. Trzeba coś przygotować, kupić i wydać kasę. Niestety coraz mniej jest popularne, że każdy coś przynosi. Przykre, ale naprawdę ktoś mi kiedyś powiedział, że nie lubi zapraszać gości, bo to kosztuje. Może to i lepiej. Nie wiem czy byliście kiedyś na kolacji, na której wszystko było wyliczone i to u bogatych ludzi.

Przyczyną nie zapraszana gości może być mały metraż. Coś o tym wiem, bo za każdym razem jak obmyślamy plan na imprezę rocznicową (z okazji rocznicy naszego ślubu) to z niej rezygnujemy, bo nie chcemy nikogo pominąć, a wszyscy przyjaciele się nie zmieszczą w naszym mieszkaniu.

Na koniec chyba najpoważniejszy powód coraz rzadszego organizowania spotkań w domu to obecny styl życia, czyli każdy dla siebie. Coraz bardziej nie lubimy wpuszczać ludzi do naszego życia. Mamy FB i Internet i doskonale wiemy co u kogo się dzieje. W mediach możemy też pokazywać tą lepszą wersje swojego życia, bo np. jak możemy zaprosić kogoś, gdy nie mamy tego idealnego porządku, który zawsze pokazujemy na Instagramie.

Jest jeszcze zmęczenie, które powoduje, że czasem nam się nie chce.

Gdzie czujemy się swobodnie?

Gdy zadaje sobie takie pytanie zawsze wracam do mojej pierwszej wizyty u Magdy i Maćka w Starej Farmie, jeszcze w Męcinie Małej. Weszłam do ich domu i od razu poproszono mnie o to, aby usiadłam z nimi i lepiła pierogi. Poczułam się jak w domu.

Jest wiele miejsc, gdzie czuje się dobrze. Wśród nich są moje ulubione agroturystyki, ale akurat tam gospodarze robią to niejako zawodowo i zwykle są mistrzami gościnności. Mam też zwykłe domu, mieszkania moich przyjaciół i znajomych, gdzie jest mi miło i swobodnie. Nie decyduje o tym wystrój, piękna zastawa, drogie wyposażenie czy wyśmienite jedzenie, ale otwarci ludzie, dla których wyżej wymienione powody nie istnieją. Na szczęście są jeszcze tacy ludzie.

Ja też jestem osobą, która ogólnie czuje się dobrze z innymi ludźmi i myślę, że umiem zmieszać dystans i być na luzie. Chociaż nie zawsze.

Gościnny człowiek, czy gościnny dom?

To jak bardzo gościnny jest dom, zależy od człowieka, który tam mieszka.

Na koniec najważniejsze

Mam nadzieje, że u nas czujecie się swobodnie. Większość osób odwiedzających naszą chatę to już nie goście, ale osoby, które współtworzą dom, o którym marzę. Dziękuję! Razem tworzymy gościnność Pałoszówki!

gościnny dom
gościnny dom
ludzie, miszmasz, wdzięczność

Mija pierwszy tydzień przedszkola, szkoły. Dzieci na pewno weszły już w nowy rytm. Szybko się przystosowują. Wakacje zostały już tylko miłym wspomnieniem. A ja myślę, o tym jak szybko biegnie czas. Niedawno witałam lato.

Myślę o sobie jako uczennicy. Kiedyś mówiono mi, że jeszcze będę chciała wrócić do szkoły. Nigdy w życiu! Szkoła do mnie wraca w złych snach np. budzę się i okazuje się, że powinnam być już w szkole albo nie mogę trafić do odpowiedniej klasy. Szkoła dla mnie nie była straszna, nie miałam problemów z nauką. Mam większość miłych wspomnień, złe już zapomniałam. Mimo to sny ze szkołą nie są przyjemne. Szkoła jest dla mnie tak bardzo odległa…

Słyszałam w radiu, że najszczęśliwszy są ludzie w wieku 34 lat. Zgadzam się z tym. Ja prawdziwe szczęście osiągnęłam po 30. Wiem czego chce, pogodziłam się z sobą i nie martwię się tak bardzo tym co inny myślą. Ile bym dała, aby zawsze mieć te 32-36 lat, a nie jak to mówią, że kobieta zawsze ma 18 lat.

Czas mija…

Jutro mija już 6 lat od kiedy jestem żoną, a 10 września Hanka będzie miała już 5 lat, Ignacy też już taki duży… Czas biegnie coraz szybciej. Kiedyś myślałam, że to gadanie starszych ludzi, ale tak na prawdę jest. Trzeba go dobrze wykorzystać i być szczęśliwym każdego dnia.

Myślę, też o mijających ludziach

Może tak wracam do szkoły, bo w czerwcu spotkałam się po 20 latach z moją matematyczką. Starsza Pani przejęła mnie ciepło, wspomniała i snuła plany. Miałyśmy kilka wspólnych pomysłów związanych z moją pasją do naturalnych kosmetyków i z wisiorami, w które zaangażowałam się z siostrą. Pani Basia nauczyła mnie matematyki i miłości do niej. Jak bardzo smutno mi się zrobiło, gdy dowiedziałam się o jej śmierci (14.08.2019). Ta żywotna i energiczna kobieta była ciężko chora. O tym też mi opowiadała i o nowej terapii i o tym, że się nie podda… i tak mijają ludzie i ich czas. Pani Basia zostawiła po sobie bardzo dużo.

czas mija
Justyna, Krynica Zdrój, 2008

Ludzie mijają na róże sposoby… jedni po prostu są nam postawieni na drodze tylko na chwilę, a inni odchodzą bez powodu. Mam kilka takich osób w swoim życiu, za którymi tęsknie, ale z różnych powodów nasz czas już minął. Czasem przestajemy się z kimś widywać bez przyczyny (brak czasu nie jest dobrym powodem), albo jej nie rozumiemy. Może już nie jesteśmy potrzebni. Takie nie odzywanie się pogłębia. Człowiek myśli, że nie zadzwoni, bo głupio tak po miesiącach, latach i co ja powiem. Tu musi zadziałać los i przypadkowe spotkanie.

Na szczęście ciągle w życiu ktoś się pojawia… i ciągle jest czas na życie, czas na miłość! Pięknego września Wam życzę!!!

czas mija
Tomasz, Pałoszówka, 2016
chata górska, dziecko w chacie, ludzie

Miało nie być tego wpisu. Niestety siedzę w mieście ze skręconą kostką, więc mam stabilny dostęp do Internetu. Postanowiłam tu zajrzeć. Mam nadzieję, że szybko wrócę do chaty. Mieliśmy z Tomkiem wiele urlopowych planów. Życie jak zwykle je weryfikuje po swojemu. W tym roku pewnie trzeba będzie odpuść sobie bazę namiotową albo zmienić na inną, dostępną autem np. Radocyna. Zawsze jest jakieś alternatywa… a z resztą Radocyna to takie cudowne miejsce, że powinno być u mnie na pierwszym miejscu. Ach i ten ukochany Beskid Niski!!! Teraz czekają mnie wakacje z Tomkiem i mam nadzieje, że w górach. Może troszkę łagodniej niż marzyliśmy.

Moja skręcona kostka postanowiła to zrobić w bardzo dobrym momencie, czyli właściwie już po wszystkich gościach, którzy ubarwiali mi czas, w którym ja mam wakacje w chacie, a Tomek siedzi w pracy w Krakowie. To dobry moment na małe podsumowanie i odpoczynek.

wakacje, widok

Wakacje z gośćmi

Sezon 2019 rozpoczął się bardzo dobrze. Odwiedziło nas sporo nowych osób i tych, których nie widziałam od lat. Dobrze mieć takie miejsce, które może stać się pretekstem do spotkań z osobami, do których dawno się nie odzywałam, a cały czas są w moim sercu (np. kuzynka z Mazur, którą kiedyś widywałam co rok, Kasia, z którą prowadziłam firmę, Asia – koleżanka przewodniczka, Julia, która była w Pałoszówce już trzeci raz i dobrze pamięta jeden z pierwszych naszych pobytów w chacie i jedyny sylwester). Jeszcze na kilka takich osób czekam i myślę, że one o tym wiedzą!

Właściwie przez cały ten czas ktoś ze mną był. Odwiedziło nas też sporo dzieci, co bardzo cieszy Hankę i Ignasia. Byłam też dzień i noc z dziećmi sama w chacie. Okazało się to przeżycie mało straszne, ale dość smutne… Doskwierała mi trochę samotność. Jednak jest to moje małe osiągnięcie: przezwyciężyłam swój strach.

Mam też jeszcze jeden wakacyjny sukces, dla osobiście bardzo duży. Nauczyłam się jeździć w terenie autem i mogę spokojnie zjechać do sklepu czy po gości.

wakacje, samochód

Jak to funkcjonuje?

Dobrze to działa. Zwykle…

Zasada jest taka, że wszyscy mają się bardziej czuć jak w domu, niż jak w gościach. W praktyce oznacza to, że oprócz dotrzymywania sobie towarzystwa, pomagamy sobie i razem prowadzimy chatę. Gotujemy, sprzątamy, czasem jakąś mamę odciążymy, aby mogła w samotności wziąć prysznic. Nie jestem w stanie zajmować się gośćmi jak w normalnej pełnoprawnej agroturystyce. Taki też był zamysł chaty i naszego obecnego życia w Pałoszówce. Czy nam to wyszło? Trochę tak. Ja i tak jestem osobą, która lubi gotować, sprzątać i zajmować się domem i nie mam z tym problemu. Robię to szybko i odruchowo, czasem ciężko za mną nadążyć. Byli gości, którzy bardzo mi pomagali… i tylko o tych tu wspomnę.

Dziękuję za cudowny czas!!!

I jeszcze garstka magicznych widoków:

ludzie, miłość

Podobno, gdy młodzi decydują się na małżeństwo to on  myśli, że ona się nie zmieni, a ona się zmienia.  Żona chce go zmieniać, a on się nie zmienia. W moim najbliższym otoczeniu jest sporo mądrych kobiet, które ciągle wierzą w mit zmieniania się mężczyzny po ślubie. Zbliżają się Walentynki i będzie mnóstwo wpisów o miłości. Ja napiszę o tym, że ludzie się nie zmieniają.

Według mnie ludzie się nie zmieniają.

Odważne stwierdzenie i chyba nie zbyt słuszne, bo wtedy nie ma potrzeby pracy nad sobą, samorozwoju itd. Ostatnio w czasie naszych  łóżkowych, wieczornych rozmów zastanawialiśmy się nad tym. Bez namysłu stwierdziłam, że ja w sumie już nad sobą nie pracuję. Robiłam to wiele lat wcześniej zdobywając stopnie harcerskie, sprawności, męcząc się na obozach, wędrując z wielkim plecakiem po górach. Rzeczywiście z targanej emocjami, czasem wybuchającej, kłócącej się osoby stałam się dojrzała, spokojna, ale wciąż spontaniczna. Zdarza mi się wybuchać emocjami, ale bardzo rzadko. Swoją pracę już wykonałam… chwila coś jest nie tak.

PRACA NAD SOBĄ

Potem pomyślałam, popatrzyłam głębiej i odkryłam, że każdego dnia pracuję nad sobą. Wstaję z łóżka za wcześnie niż bym chciała, patrzę za okno – szaro, sprawdzam apkę – stan powietrza bardzo zły, słucham radia – biometr niekorzystny i uśmiecham się, bo trzeba się dobrze nastawić do tego kolejnego dnia pełnego rutyny. Proszę Hankę 30 minut, żeby się ubrała (jak codziennie), a ona rozrzuca zabawki. Idziemy do przedszkola kolejny raz zatrzymując się tym razem przy skórce od banana i tłumaczę dlaczego skórka jest na ziemi. Gdzieś we mnie coś się gotuje, ale  nie denerwuje się. Wracam robiąc zakupy do domu, do niepościelonego łóżka i rozrzuconych zabawek (nie znoszę bałaganu)… Ignacy śpi – zdążę ogarnąć przed jego śniadaniem. Ignacy obudził się i płaczę, więc potykając się o zabawki szybko zamykam okna i zajmuje się młodym. Łóżko, zabawki poczekają chwilę…  Góry, las, długa wędrówka poczeka dłuższą chwilę…

Tak mam  ochotę rzucić wszystko i oddać się temu co lubię najbardziej. Ale każdego dnia uczę się być szczęśliwa w codzienności. Patrzę na uśmiech Ignacego i już wiem, że jestem tu gdzie powinnam. Gotuję zupę dla Tomka i jestem szczęśliwa, że mam dla kogo. To nie przychodzi samo to jest wynik mojej pracy nad sobą. Codziennie dziękuję! Skupiam się na tym co mam, a mam bardzo wiele, a nie myślę o tym, gdzie mnie nie ma, czego mi brakuje, co chciałabym robić, a nie mogę. Jestem szczęśliwa, ale to też efekt samodoskonalenia się.

Ludzie się nie zmieniają (tak, dalej tak myślę).

Zawsze byłam strasznie kochliwa. Dla życia w małżeństwie jest to niebezpieczne. Dalej jestem kochliwa, ale teraz zamiast co chwile zakochiwać się w innym chłopcu, ja ciągle zakochuje się w mężu. Ludzie dojrzewają, uczą się panować nad swoimi myślami, popędami, nabywają umiejętności kierowania swoimi emocjami, mądrzeją (ups… czasem głupieją np. od nadmiaru pieniędzy), ale fundamentalnie się nie zmieniają. Ja zawsze będę kochliwa, ale ciągle inaczej. Zawsze będę wybuchowa, ale te erupcje będą wyglądały inaczej. Zawsze będę energiczna, ale z czasem coraz wolniejsza. Jestem zupełnie inna niż byłam 10 lat temu, ale wciąż ta sama… Zmieniają się też nasze role. 10 lat temu byłam beztroską studentką, która często piła piwo, tańczyła, dużo spacerowała, a teraz jestem żoną i matką, która już nie pije często piwa, więcej tańczy, codziennie się całuje i chyba jednak bardziej żyje…

Możecie się ze mną nie zgodzić.

ludzie, miłość

Mam ogromne szczęście, bo w moim życiu jest dwóch wspaniałych ojców – mój tata i tata moich dzieci.

Mój tata

Ostatnio dużo słucham mądrych ludzi, którzy wspaniale mówią o miłości, małżeństwie i rodzinie. Układa mi się w głowie wiele puzzli w jedną całość. W tej układance życia ważną rolę ma ojciec i jego miłość. Teraz wiem, że dzięki mojemu tacie odnalazłam się i zawsze znałam swoją wartość (mimo wielu upadków). Mój tata zawsze kochał i szanował moją mamę. Moi rodzice pokazali, że można całe życie kochać. Teraz z uczuciem ciepła na sercu wspominam ich niedzielne, popołudniowe drzemki, kiedy zawsze się przytulali. Rosłam w poczuciu bezpieczeństwa. Jacek Pulikowski, którego ostatnio ciągle słucham, mówi, że dziecko potrzebuje od rodziców 4 rzeczy: miłości, miłości, miłości i miłości. Pierwsza to miłość matki (pierwotna, bezinteresowna), druga – miłość ojca (warunkowa, wymagająca), trzecia miłość między mamą i tatą (daje poczucie bezpieczeństwa, stabilności) i czwarta miłość do Boga. Czuje, że u mnie w domu wszystko było dobrze, dostałam to co trzeba. Kiedyś wspaniały człowiek –  ks. Grzegorz, który pomagał w hospicjum, powiedział mi, że bardzo dużo dobra dostałam. Każdego dnia za to dziękuję i wiem, że nie mogę tego zmarnować.

Moi najwspanialsi ojcowie: mój tata i mój mąż Tomasz – tata Hani i Ignasia

Tata oddał mnie w ręce najlepszego człowieka – Tomka. Nauczył mnie miłości i dzięki temu wiedziałam, że to jest ten człowiek i ta miłość. Dziękuję!

Tata Tomek

Tomek to najodważniejszy tata jakiego znam. Gdy urodziła się Hania i było naprawdę ciężko, on nigdy się nie poddał. Pokochał Hankę od razu taką jaka była nieidealna… A ja płakałam, a on przy mnie nigdy. Zawsze był dla mnie siłą i podporą. Nigdy we mnie nie zwątpił i nie przestał kochać ani na chwilę, nawet gdy miał powody. A ja czerpałam z jego oczu, serca, gestów moc i wiarę, która wszystko zwyciężyła i będzie zwyciężać. Dziękuję!

TATA

Wszystkim Tatom w dniu ich święta życzę cudownych dzieci i jeszcze cudowniejszych żon! To Wy dajcie mamom super moce! Kobieta, która ma wsparcie i miłość od męża może wszystko.

 

ludzie

Dziś Dzień Matki i wszędzie króluje słowo mama… każdy coś chce powiedzieć, napisać, ale słowa i tak są puste…

Myślę, że dopiero będąc mamą można zrozumieć swoją mamę i otworzyć oczy – zobaczyć ogrom pracy, życia i serca, który włożyła w wychowanie swoich dzieci. Wydaj mi się też, że żadne dziecko nie jest w stanie oddać i wynagrodzić mamie lat i energii, którą włożyła w życie dziecka. Może tak ma być i taka nasza rola. My bierzemy od naszej mamy jej miłość, siłę, cierpliwość, aby potem oddać to naszym dzieciom. Nic tu nie ginie.

Z mamą i Hanią, dzięki której sama stałam się mamą…

Bycie mamą to dla mnie najtrudniejsze moje zadanie.

Dziś w dobie życia prywatnego, ale publicznego i na pokaz, gdzie każdy pokazuje najlepszą wersję siebie i nie do końca prawdziwą stawiamy sobie ogromne wymagania. Dążymy do idealnej matki z blogów, która zawsze jest uśmiechnięta. W internecie pokazywane są skrajności i w ten sposób mamy matkę spracowaną, która poranną kawę wypija wieczorem i jest szczęśliwa oraz matkę samorealizującą się, która z dzieckiem na ręku odhacza kolejne tropikalne miejsca na mapie i prowadzi super biznes super mamy. Na złoty środek nie ma tu miejsca….

Siedzę w pokoju, Hanka bawi się sama, a ja piję poranną kawę o 10.00 i coś jest nie tak, gdzie ta zimna kawa?? I gdzie te ważne, biznesowe maile?? Jestem zwykła i nie ma o czym pisać na FB. Mam też zwykłe dziecko i nie mogę się pochwalić, że czyta w wieku 2,5 roku… a może niezwykłe, bo w wieku 3,5 roku jeszcze nie mówi pełnymi zdaniami tylko wciąż po swojemu, a miała w ogóle nie mówić!

Super matki

Żyjemy w dziwnych czasach, kiedy sprawy zwykłe i normalne stają się niezwykłe i zasługują na najwyższe uznanie. Nagle bycie mamą staje się czymś nadzwyczajnym, czymś co wymaga nadmiernego wyrzeczenia i walecznej służy. Kobiety czekają na znak – macierzyński impuls, gdy już nic je nie cieszy i to dziecko kochane zanim się pocznie ma być lekarstwem na troski i codzienność. A przecież macierzyństwo to sprawa naturalna… taka ma być po prostu. Nigdy nie zastanawiałam się czy CHCE mieć dzieci, wydawało mi się, że tak ma być i to taki naturalny cykl.

Gdy czytam czasem posty koleżanek i rzucę okiem na tytułu wpisów na blogach to czuje się złą matką. Nie czytam pedagogicznych książek, wpisów o agresji, nie radzę się FB doradców. Bardzo kocham swojego męża jako swojego męża, a dopiero potem jako ojca moich dzieci. Jeżdżę do lasu i staram się nie myśleć o kleszczach, jeżdżę z Hanką autobusem, puszczam jej czasem (ostatnio częściej) bajki, żeby odpocząć, pozwalam jeść lody i bawić się w piasku. Czasem się na nią zdenerwuję i stracę cierpliwość. Wysłałam Hanię do przedszkola i dziękuję za te chwile dla siebie, które wcale nie są dla mnie, bo w tym czasie sprzątam i gotuję i odpoczywam. Tak jakoś się wydarzyło, że od kiedy Hanka jest w przedszkolu mi bardziej chce się spać i muszę bardziej dbać o siebie i nie długo godziny, które mam w domu sama będę musiała oddać.

Dziękuję!

Cieszę się, że moje dzieciństwo przebiegała w sposób naturalny i był czas na bycie dzieckiem i odkrywanie świata. Dziękuję swojej mamie za to, że chodziła z nami do lasu, robiła nam zagadki, pozwalała na bajki i swobodną zabawę i siedziała jak strażnik więzienia o zaostrzonym rygorze, gdy trzeba było nauczyć się czytać! Dziękuję za samodzielność i klucz na szyi. Za to, że miała dla nas czas i za to, że go czasem nie miała. Bez mamy odgrywały się najlepsze rzeczy w moim życiu i to dzięki mamie, że była z daleka. Przepraszam mamę za wszystkie złe słowa i wiele rzeczy – dopiero teraz widzę i wiem.

Chciałabym właśnie być taką mamą jak moja tylko trochę po swojemu 😀 …. nie sądziłam, że kiedyś będę tak myśleć ;).

Życzenia

A wszystkim mamą, życzę, aby umiały znaleźć złoty środek między miłością do dziecka, a do siebie. Szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko. Szczęśliwi rodzice to podwójnie szczęśliwe dziecko!

 

ludzie, miłość

Kolejny już wpis urodzinowy – trzeci na blogu… oznacza to, że leci nam trzeci rok z Pałoszówką. Mogłoby się wydawać, że chata nam się znudziła, bo nas tam wcale nie ma (od prawie 2 miesięcy już). To nieprawda. W Krakowie zatrzymują mnie studia, które przybliżają mnie do marzenia o agroturystce i oprócz tego, że dadzą mi kwalifikacje rolnicze to czasem czegoś ciekawego się na nich dowiem. A najważniejsze to poznaje nowych ludzi! Gdy skończę studia, dalej będzie się Wam wydawało, że chata nam się znudziła i wciąż będzie to nieprawda. W Krakowie pewnie zatrzyma nas ktoś nowy i mały… mam nadzieje, że nie na długo i szybko pojedziemy już w czwórkę do lasu. Jednak trudno w tej sytuacji planować jak to będzie. Hanka już mnie tego nauczyła.

31 urodziny

Przeczytałam sobie dwa poprzednie urodzinowe wpisy z 29 urodzin i z 30. Zastanawiam się  o czym napisać, żeby się nie powtarzać… jak zawsze mam w głowie myśli o przemijającym czasie i o tym, co udało się zrobić, a czego nie. Myślę o spełnionych marzeniach i o tym co mnie jeszcze czeka. To chyba normalne urodzinowe myśli.

Napiszę o ludziach… to będzie trochę gorzkie i trochę słodkie. Ostatnio zadziwia mnie które moje znajomości i przyjaźnie przetrwały. Okazuje się, że osoby, o których często myślałam, że będą na całe moje życie już odeszły, albo prawie. Jest wiele pozytywnych zaskoczeń i mimo, że czasem wydało się, że ktoś już na zawsze opuścił mój szlak życia, to na niego wraca. Mam wielu dobrych ludzi. Jednak te kontakty są dość rzadkie… i to jest gorzkie i normalne. Człowiek w codzienności jest sam. Skończyły się czasy, gdy prawie codziennie wychodziło się z grupą znajomych na piwo. Słodkie jest to, że nie przeszkadza mi to tak bardzo, bo mam Tomka i z nim czuje się najlepiej. Dzięki temu nigdy nie jestem sama. Dziękuję!

Dziękuję też tym, którzy czasem wchodzą w moją codzienność!

Dla poprawnych relacji damsko-męskich bardzo ważne jest to, żeby byli inni ludzie. Jakie to cudowne, gdy dostrzegam piękno i mądrość w moim mężu w towarzystwie – jestem wtedy taka dumna. Czasem też potrzebujemy od siebie odpocząć i pogadać z kimś innym. Pewnie trzeba też troszkę ponarzekać.

Życzę sobie i Wam takiego jednego najważniejszego przyjaciela na zawsze i wielu innych, którzy pojawiają się we właściwym momencie! Oby trwali przy nas jak najdłużej, a my przy nich w dobrych i złych momentach!

PS: Przeglądam zdjęcia do wpisu i uświadomiłam sobie jak bardzo, bardzo tęsknie za chatą!! ale zdjęcie nie będzie z chaty jednak 😛 tylko takie sprzed 10 lat i z czasów kiedy chciało mi się organizować urodziny w knajpie heheh… Oglądam zdjęcia z pewnym zadziwieniem, kto tam wtedy był… ale zamieszczę te z tymi, którzy w moim życiu i w moich myślach dalej są obecni! 🙂

ludzie

Miało być o pechowej 13, ale zaczynając pisać wróciłam do czasów 10 lat temu…

Dziś piątek – 13 stycznia 2016, więc skorzystam z okazji i złożę Anecie życzenia z okazji okrągłych urodzin: Aneta, życzę Ci abyś każdego dnia swojego życia czułą, że to co robisz jest tym do czego zostałaś stworzona, abyś była szczęśliwa, a powodem tego szczęścia było po prostu życie! Czy Ty wiesz, że poznałyśmy się już ponad 10 lat temu?

Właśnie przeglądam nasze zdjęcia i dużo tego było… już zapomniałam ile razem przeżyłyśmy. Wspólne wspominania pokrył kurz dnia codziennego, w którym każda ma swoje życie, swoje sprawy i teraz widujemy się kilka razy w roku. Mam kilka takich bliskich koleżanek, z którymi łączy mnie wspólna przeszłość i kilka rozmów i chwil w teraźniejszości. Te osoby zawsze są w moim sercu i wiem, że żadna z nich nie zdziwi się jak zadzwonię po miesiącach nieodzywania.

Z Anetą, która ma dziś urodziny – terenówki, 1 rok studiów, 06.2007 r. – Karkonosze

Beskid Żywicki – wyjazd sylwestrowy do Zawoi, chyba 2006/2007

Moje 21 urodziny, Klub Kulturalny

Z Judytą, Krynica Zdrój – 2007

To było 10 lat temu… i teraz rzeczywiście mi się udzieliło i poczułam, że 30 lat to nie żarty. Podobno jesteśmy dorosłe, a ja wciąż czuje się taka sama – młoda, pełna energii.

Wpis miał być dziś o czymś innym, musiałam nawet zmienić tytuł. Przez to oglądanie zdjęć zrobiło mi się na sercu ciepło i trochę smutno, tęskno. Studia to przedłużenie dzieciństwa, podczas którego możesz już robić to co dorośli – sam decydujesz o sobie, możesz sobie legalnie zarobić na swoje przyjemności, jechać gdzie chcesz, a jednak jeszcze nie musisz sam się utrzymywać, płacić rachunków (nie w każdym przypadku, ale piszę o sobie) i nie musisz jeszcze wiedzieć kim będziesz. Możesz być jeszcze nieodpowiedzialnym, popełniać błędy młodości i bawić się bezkarnie.

Co się stało, że z tego wyrosłam? Że już nie jadę gdzie chce, nie imprezuje do nocy, baaa nawet wyjście na piwo zdarza mi się raz na pół roku. To nie koniec studiów, to nie dorosłe życie, to bycie matką zmieniło mój sposób spędzania wolnego czasu i całego życia. A jak zmieniło? To nie na dziś, bo dziś jestem myślami na studiach :).

 

chata górska, ludzie

Zapowiada się piękny weekend i cudowny Sylwester – pomyślałam rano w piątek. Z oczywistym opóźnieniem opuściliśmy Kraków i pojechaliśmy moją ulubioną trasą przez Mszanę, Lubomierz w stronę Pałoszówki na sylwestra. Do góry podejście okazało się najłatwiejsze w tym roku – może to dlatego, że w Krakowie ciężko się oddycha, a tu można zaczerpnąć powietrza pełną piersią. Mimo świątecznego rozleniwienia podejście było bardzo miłe (widziałam, że kiedyś to poczuje).

Rozgrzaliśmy chatę i czekaliśmy… wieczorem przeszedł Tomek z Weroniką, a w nocy przyjechała reszta i zakupy (które cały czas były na dole, na szczęście od śmierci głodowej uratował nas makaron, który był w chacie).

Taka rozgrzana i przytulna chata czeka na strudzonych wędrowców, którzy przyjechali aż z Gdańska
Taka rozgrzana i przytulna chata czeka na strudzonych wędrowców, którzy przyjechali aż z Gdańska…

noc-na-przeleczy
noc z 30 na 31 grudnia… taki widok przywitał gości po wyjściu z auta

Rozgwieżdżone niebo nad chatą
Rozgwieżdżone niebo nad chatą

Sobota minęła bardzo ciekawie…

Uwielbiam przebywać w towarzystwie, które coś robi, jest aktywne. Zamiast zacząć imprezę sylwestrową o 10 rano poszliśmy na spacer na Makowicę po księdza, który co roku 31 grudnia po kolędzie odwiedza Makowicę i Kretówki. Po czym wszyscy w salonie przyjęliśmy księdza i razem pokolędowaliśmy. To była najmilsza kolęda w moim życiu: śpiew, ogień w kominie, promienia słońca, kot w oknie i bardzo wesoły ksiądz – proboszcz z Rytra.

Dzień bez wyjścia na przełęcz to dzień stracony.
Dzień bez wyjścia na przełęcz to dzień stracony.

Wracamy z Makowicy
Wracamy z Makowicy.

Po kolędzie przeszedł czas na grę terenową, dekorowanie chaty i przygotowania do imprezy sylwestrowej. Wieczór zaczęliśmy od emocjonującej loterii sylwestrowej, a niektórzy skończyli go rosłem o 6 rano w Nowy Rok. 2016 rok pożegnaliśmy na przełęczy śpiewając Te Deum i zrobiło się  bardzo uroczyście. Cieszę się, że wysławiając Boga mogłam pożegnać ten wspaniały rok i przywitać 2017 z nadzieją na jeszcze lepsze i piękniejsze niespodzianki od Niego i ludzi nas otaczających.

Ja i Tomasz przy ognisku.
Ja i Tomasz przy ognisku.

Najjaśniejsza noc na przełęczy, 00.00 - 1.01.2017
Najjaśniejsza noc na przełęczy, 00.00 – 1.01.2017

Nowy Rok zaczął się piękną niedzielą, dojadaniem resztek z imprezy, spacerem przez las do samochodu i dla nas powrotem do miasta. Szkoda było wracać, ale wiem, że jeszcze przed nami dużo takich dobrych chwil. Dziękuję wszystkim za wspaniały czas! Życzę Wam, aby Nowy Rok przyniósł realizację marzeń, pomysły na nowe marzenia i miłość, bo ona nakręca nas do życia i daje siłę, by wierzyć i zdobywać wyznaczone szczyty – cele.

Więcej zdjęć znajdziecie na FB.

 

 

chata górska, dziecko w chacie, ludzie, miłość

2016 rok to pierwszy nasz rok, w którym mogliśmy z Tomkiem odetchnąć…

2014…

przeszedł nam na ciąży i wyobrażaniach o wspaniałej przygodzie jaką jest bycie rodzicem, a we wrześniu przyniósł rozczarowanie sobą, szybką zmianę planów i myślenia, chwilę na otrzęsienie się, naukę nowych, dziwnych rzeczy (np. jak zakładać sondę pokarmową) i … uff było bardzo ciężko – 2 miesiące w szpitalu, 2 miesiące sami w domu z pustym łóżeczkiem, a potem trudny początek.

hania-w-szpitalu
Zamiast piękniej noworodkowej sesji zdjęciowej mamy mnóstwo zdjęć ze szpitala. Lubię na nie patrzeć, przypominają mi jaką drogę przeszliśmy i gdzie jesteśmy teraz.

hania
Ostatnie dni w szpitalu, przygotowujemy się do wyjścia i wejścia w prawdziwe życie.

2015…

dalej się ogarniamy, wypracowujemy rytuały i czekamy…  nie poddajemy się, jedziemy na wymarzone wakacje (taki mały kryzys i kreatywne rozwiązanie) i szukamy domu, bo marzenia trzeba realizować mimo wszystko… 31.12.2015 zostajemy właścicielami Pałoszówki i rozpoczynamy przygodę w 2016!

Hania - pierwsze kroki po drzewach, Puszcza Niepołomicka
Hania – pierwsze kroki po drzewach, Puszcza Niepołomicka

Hania w Bieszczadzkiej Kolejce Leśnej, sierpień 2015 - wakacje w Chacie nad Wisłokiem
Hania w Bieszczadzkiej Kolejce Leśnej, sierpień 2015 – wakacje w Chacie nad Wisłokiem

2016 – SPEŁNIONY ROK 🙂

HANKA

Zacznę od Hanki. Jeszcze nie wyszliśmy ze wszystkich problemów. Cieszymy się, bo Hanka chodzi, wędruje po górach:), wspina się na łóżko, stołek i tatę, rysuje (a jak pięknie trzyma kredkę!), bawi się tematycznie i zaczęła mówić (a przy jej problemach wydawało się to niemożliwe)!  Jak na swoje 27 miesięcy jest bardzo kontaktowa, mądra, fajna i wiem, że każdy rodzic tak myśli o swoim dziecku. U mnie jednak to wygląda trochę inaczej, bo startowaliśmy z kompletną niewiedzą, a nawet z zapewnieniami lekarzy i pielęgniarek, że może być źle…  W tym roku już wiemy, że jest i będzie dobrze. Wyszło na nasze, bo zawsze wierzyliśmy w naszą córeczkę!

Hania nad polskim morzem, Wicie, czerwiec 2016
Hania nad polskim morzem, Wicie, czerwiec 2016

Hania taaak wysoko, koło widokowe w Gdańsku
Hania taaak wysoko, koło widokowe w Gdańsku

Haneczka, ostatni w ty roku wyjazd do chaty z Hanką, 28-30.10.2016
Haneczka, ostatni w ty roku wyjazd do chaty z Hanką, 28-30.10.2016

MY

U nas do przodu… jak każde małżeństwo mieliśmy trochę dołków i pierwszą awanturę o woreczki śniadaniowe (tak, to zwykle chodzi o pierdoły). Był też kryzys i było wybaczenie. Nad miłością trzeba pracować każdego dnia. Miłość jest jak ogień. Gdy dokładamy świeci pięknym, ciepłym płomieniem. Gaśnie, gdy zaniedbujemy nasze ognisko, a czasem sami chluśniemy w nie wodą… Teraz jesteśmy na etapie dokładania do ognia i grzania w końcu mamy zimę :).

My "na salonach" :)
My „na salonach” 🙂

PAŁOSZÓWKA

Zacznę od „niepowodzeń”…. a może to nie są niepowodzenia, tylko realia. Myślałam, że więcej zrobię i więcej się dowiem, że bardziej wykorzystam ten czas w chacie na naukę o lesie, przyrodzie, ziołach, … Chciałam wysprzątać stodołę, a dalej nie wiem co tam jest. Miałam ochotę na wybudowanie czegoś, zrobienia ławek z drewna, huśtawki, a udało mi się jedynie zrobić krąg ogniskowy, który niestety zarósł chwastami po dłuższym nieużywaniu. Czasem kładę się spać z przekonaniem, że mnie to przerasta i życia mi nie starczy na robienie w chacie, przy chacie, w lesie, w ogrodzie i na życie – spacerowanie, spotykanie ludzi, zabawy z Hanką i picie herbaty z mężem. Chciałabym robić wszystko – ogarniać chałupę, podróżować, rozmawiać, robić przetwory, mydła, swoje kosmetyki, wychowywać dziecko, być piękną i zadbaną żoną. Za dużo… i naglę staję i nie robię nic, bo nie wiem od czego zacząć

Wspaniałości

Za to jestem coraz bardziej zakochana, oczarowana Kretówkami. Po roku mogę z czystym sercem powiedzieć, że lepsze miejsce nie mogło się nam trafić… (może z normalnym dojazdem, ale koniec z narzekaniem).

Odkryliśmy, że z naszej chaty można robić różnej długości pętle spacerowo-wędrówkowe: mała pętla Hanki, chata (droga przez las) – Cyrla – chata (powrót szlakiem), chata – Makowica (przysiółek) – Makowica (szczyt) – Cyrla – chata, chata – taras widokowy w Woli Kroguleckiej – chata (nie opisuje trasy, bo jest długa, na cały dzień), chata (droga przez Makowice) – zamek w Rytrze – chata (czerwony szlak) i mamy jeszcze trasy, które wymagają zejścia do doliny Popradu – na razie nie sprawdzone, bo tłumaczymy się Hanką, a tak na prawdę nie chce nam się tyle schodzić… wchodzić znaczy się:P.

Tomek i Hania spacerują po tarasie widokowym, wakacje 2016
Tomek i Hania spacerują po tarasie widokowym, wakacje 2016

Mamy też jeden ulubiony widok z przełęczy, który ciągle się zmienia i bez przerwy nas zachwyca. Moje chatowe powiedzenie „dzień przez przełęczy to dzień stracony”.

Nasza przełęcz - widok z tarasu w Woli Kroguleckiej
Nasza przełęcz – widok z tarasu w Woli Kroguleckiej

Haneczka, zachód słońca i nasz ulubiony widok
Haneczka, zachód słońca i nasz ulubiony widok

Ludzie, ludzie…

Pałoszówka to rodzina, przyjaciele, znajomi, przypadkowo spotkane na przełęczy osoby i wszyscy, którzy nas jeszcze odwiedzą. Zadziwiło mnie jak to pięknie się zaczęło od pierwszej grupy i od Mszy Św., od odwiedzin przyjaciół. To cały czas trwa… i kończymy ten rok sylwestrem w chacie.

Z rodziną Pana Józefa, czyli z tymi, którzy to miejsce stworzyli.
Z rodziną Pana Józefa, czyli z tymi, którzy to miejsce stworzyli.

dsc03660
Z Kasią i Marciem. Czekam na dłuższy Wasz pobyt 🙂

Haneczka i Wojtuś :)
Haneczka i Wojtuś 🙂

Dziękuję wszystkim, którzy w tym roku z nami byli w chacie i tu na blogu! Zapraszam w 2017! Jestem pewna, że będzie jeszcze pięknej (w końcu dostałam parę cudownych prezentów do chaty, które zamierzam tam wywieźć i dodać chałupie blasku)!

Życzę Wam, abyście marzyli nie tylko w 2017 roku, ale całe życie… i na koniec dedykuje Wam mój ulubiony cytat o marzeniach Wojciecha Cejrowskiego:

„Mam całe stosy marzeń (…) To jest kwestia statystyki – jak Pan ma jedno marzenie, to jest spora szansa, że się nie spełni, ale jak Pan ma ich tysiące, to co chwila spełnia się któreś z nich. Właśnie na tej zasadzie mi się wciąż udaje realizować marzenia – stosuję teorię wielkich liczb i odrobinę wiedzy na temat statystyki.”