ludzie, miejsca

czyli wakacyjny wpis nr 2

Mamy takie szczęście, że koło naszej chaty przechodzi Główny Szlak Beskidzki. Najważniejszy i najbardziej znany szlak w Beskidach. Jest pragnieniem każdego prawdziwego górskiego turysty, ponieważ jest najdłuższy – ma ok. 500 km, prowadzi od Ustronia w Beskidzie Śląski do Wołosatego w Bieszczadach i jego pokonanie to wyczyn i powód do dumy. Teraz można na GSB zdobywać odznakę PTTK.

Główny Szlak Beskidzki

Lokalizacja przy GSB w dalszej perspektywie daje nam duże turystyczne możliwości w przyszłości :), a może już teraz?

Pierwszy zmęczony GSB (Główny Szlak Beskidzki) turysta w naszej chacie

Ostatniego dnia naszego pobytu w chacie tradycyjnie wieczorem leżeliśmy na naszej przełęczy, gdy przysiadł się do nas zmęczony turysta z wielkim plecakiem. Zagadał i od razu było wiadomo, że nie jest to jakiś tam turysta, ale prawdziwy prosto z GSB. Zamarzył o tym, aby nigdzie dalej już nie iść, ale rozbić tu namiot i spać. Miał jednak chęć na skorzystanie z łazienki i prysznica, więc jeszcze te kilkanaście minut do schroniska wydawało się nieuniknione. Popatrzyliśmy na siebie z Tomkiem i zaproponowaliśmy turyście nocleg u nas. Nasz pierwszy, prawdziwy turysta wydawał się bardzo mile zaskoczony. W ten sposób spędziliśmy bardzo przyjemny wieczór z Grześkiem. Właśnie dla takich chwil chciałam chatę 🙂 aby sprawiała radość nie tylko nam.

my i turysta GSB

Główny Szlak Beskidzki jest mi bliski również z innego powodu. Dzięki niemu skończyłam studia na 5, ponieważ jego część (odcinek Krynica Zdrój – Wołosate) była tematem mojej pracy magisterskiej.

praca magisterska

Zawsze marzyłam, żeby go przejść w całości. Myślę, że kiedyś się zmobilizuję. Część GSB mam już pokonaną i z doświadczenia wiem, że jest to niesamowita przygoda, podczas której poznaje się wspaniałych ludzi.

Jestem bardzo szczęśliwa, że do Pałoszówki trafiają, będą trafiać moi przyjaciele i kompletnie nieznani turyści z GSB i innych szlaków. Moje marzenie to nie tylko mieszkać w górach, ale i spotkać właśnie tych wszystkich ludzi i rozmawiać, dawać, przyjmować i dzielić się… Chyba będę częściej przebywać na przełęczy.

dziecko w chacie

czyli o Hani kilka słów …

Dla Hani pobyt w chacie to czas niezwykły, pełen nowości i niespodzianek. Na łące mieszka mnóstwo dziwnych stworów, pasą się wielkie krowy, słońce o każdej porze dnia jest w innym miejscu. Wszystko to dla łąkowo – leśnego dziecka jest lekcją, która wychowuje i uczy o świecie lepiej niż Internet, TV. Przyroda również dużo wymaga, bo żeby zobaczyć zachód słońca małe nóżki Hani muszą pokonać drogę pod górkę, po kamieniach i trawach… cała wyprawa trwa długo, bo niemal każdy kwiat, patyk, kamień jest ciekawy. Właśnie w tym miejscu przyroda wymaga od rodziców cierpliwości i spokoju.  Łatwiej jest zabrać Hankę na ręce i iść, ale nie o to chodzi. Na szczęście w Pałoszówce czas leci inaczej i jest w dużo większej części niż w mieście przeznaczony dla Hanki.

Hanka nabyła w chacie kilka nowych umiejętności:

  • wchodzenie pod górkę, po największych kamieniach
  • swobodne chodzenie po trawie
  • zbieranie kwiatów
  • wyszukiwanie jagód i malin wśród liści
  • precyzyjne zrywanie owoców (jagód, malin) z krzaków
  • swobodne przechodzenie przez progi w chacie

Czas na fotograficzną dokumentację :

Hania i podejście

Hania i łąka

łąkowe dziecko

Hania i jagody

Dla nas rodziców pobyt w chacie razem z Hanią jest czasem poznawania świata na nowo jej oczami. Czasem trzeba się zatrzymać i ćwiczyć swoją cierpliwość, gdy kolejny raz zachwyca się ona tym samym kwiatkiem, po raz kolejny podnosi patyk czy kamień.  Trzeba się również pilnować, bo Hanka wszystko widzi i  naśladuje np. wyrzucanie w przepaść patyków, czy zbieranie grzybów (w jej wykonaniu najczęściej tych niejadalnych) :P.

My też się uczymy 🙂 i na koniec cała rodzina w komplecie:

my

chata górska

Czasami ktoś kto ma ochotę nas odwiedzić pyta mnie co potrzebujemy do chaty… W chacie właściwie wszystko jest. Oczywiście przyjeżdżając do nas trzeba się zapatrzeć w jakiś zapas jedzenia, czasem przyda się jak ktoś przywiezie płyn do mycia naczyń, proszek, papier (ale o tych potrzebach mówię na bieżąco). Jak ja już wejdę tam z Hanką to wyjście do sklepu jest dla mnie prawdziwą wyprawą i na szczęście jeszcze nie miałam okazji odbyć takiej wędrówki :).
Znalazłam na Internecie piękne książki dla dzieci, które bardzo pasują do lasu i chaty. Jeśli ktoś z Was chciałby do chaty coś przywieść lub czymś nas, Hankę obdarować to chętnie przygarnę leśne książeczki, a konkretnie:
– „W lesie”, Christine Henkel
– „Rok w lesie”, Emilia Dziubak. JUŻ MAMY OD BABCI BASI 🙂 jest cudowna! Ja nie mogę się od niej oderwać
– „Pikotek chce być odkryty”,  Tomasz Samojlik
Może ktoś z Was ma stare książeczki o lesie 🙂 – też przyjmę.
Myślę o cudownych spacerach po lesie z Hanką i innymi dziećmi. Książki o lesie zostaną w chacie i będą służyć wszystkim małym i większym naszym gościom.
W końcu Pałoszówka to chata w lesie:) i w ten sposób płynnie przejdę do drugiej części wpisu. Chce Wam przedstawić nasze logo, które wymyśliła Magda Cudziło, a w komputerze przygotowała moja siostra Kasia Kuciel.
Model
Model
Nazwa Pałoszówka nawiązuje do naszego nazwiska, a drzewo i sowa do lasu, w którym znajduje się chata.
Dlaczego sowa? Chata musi mieć jakieś zwierze. W Jolinkowie jest koza, w Chacie nad Wisłokiem kot. W naszym lesie na pewno mieszka sowa – słychać ją czasem w nocy. A dla bardziej spostrzegawczych sówka też znajduje się w nazwie PałoSzÓWKA 🙂 … Sowa będzie naszą chatową maskotką.
Kształt naszego logo to zasługa Magdy, drzewo też 🙂
Mój pierwszy pomysł to była dziupla:
12509822_1213858178642797_982060073501070248_n
Wracając do kształtu to musiałabym zapytać Magdy dlaczego taki (zapewne względy artystyczne) i wszelkie podobieństwo do naszywki 70 Szczepu Puszczy ZHR jest przypadkowe, ale bardzo miłe:). Puszcza i nasza Pałoszówka tak naprawdę mają wiele wspólnego: idea życia w lesie, w zgodzie z puszczą i … mam nadzieje, że kiedyś uda mi się stworzyć coś co bardzo Wam przybliży, a niektórym przypomni życie na obozie. Zamiłowania do lasu nauczyli mnie rodzice i Puszcza 🙂 .
Ze łzami w oczach wspominam Puszczę i to dzięki niej mój dom jest teraz w lesie, a nie w mieście.
PS: Dla tych, którzy nigdy nie byli w Puszczy:
10417748_208168486182320_814632112706930117_n
UWAGA! zdjęcie ukradłam z profilu na FB 70 Szczepu Puszcza, ale mam nadzieje, że nikt z tego powodu nie będzie zły…

 

dziecko w chacie

Latem i wiosną szczególnie mnie nosi i czasem nadchodzi letni kryzys…

W maju i czerwcu było tyle do zrobienia przy chacie, a czas minął i nie wiele zostało zasadzone, dalej nie wiem co rośnie pod oknem, cebula i koperek tak zarósł, że ledwo widać co tam jest. Z zazdrością i podziwem patrzę na Dorotę, która mieszka w Beskidzie Niskim, prowadzi interesującego bloga, a jej ogród to arcydzieło… Wiem, że to efekt ogromnej pracy, bardzo dużej wiedzy i możliwości skupienia się na tym co jest jej pasją i bycia na miejscu. Ja się dopiero uczę. Nie bardzo też umiem się skupić na jednej, kilku rzeczach i chce być wszędzie… w Pałoszówce, na bazie namiotowej i to nie jeden :), w Krakowie, w Beskidzie Niskim, w Szczawnicy, w Sandomierzu.

Chce pogodzić realizację wielu celów jednocześnie, a tak się nie da – trzeba wyznaczyć sobie priorytety. Prawda jest taka, że w maju i w czerwcu zrealizowaliśmy cel, który był dla nas chwilowo najważniejszy i nie będę o nim pisać, bo jest bardzo przyziemny (a jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o kasę).
Mój letni kryzys wynika z tego, że chciałabym robić wiele rzeczy, a jestem uziemiona… Muszę wybierać: morze czy góry?? Gdybym była sama z Tomkiem zabrałabym plecak, załapała stopa i …, a tak to spakowaliśmy samochód i pojechaliśmy nad morze. Tak bardzo tęsknie za bazami namiotowymi, a raczej za ich klimatem, ludźmi, śpiewem przy ognisku. Mam zamiar nie tęsknić za tym i przenieść to wszystko do Pałoszówki… – czeka mnie więc zakup gitary, zrobienie śpiewnika i poszukanie wśród znajomych kto gra na gitarze (sama raczej się nie nauczę). Najważniejsze, czyli fajnych ludzi, już mam:).
Teraz nie mam chwilowo żadnego wyboru: Hanka jest chora i na antybiotyku, muszę siedzieć w domu i zaczynam świrować, bo na FB widzę zdjęci z rozbijanie bazy, z wycieczek górskich, bo w sobotę zobaczyłam ile w chacie jest do nadrobienia. Za oknem piękna pogoda.
W środę miałam jechać z Hanką do chaty i będę musiała to przesunąć…  Muszę w tym kryzysie znaleźć rozwiązanie – Hanka śpi, więc idę umyć okna.

 

chata górska

Dziś pojechaliśmy do chaty z nastawieniem na pracującą sobotę…
Hanka chora w domu z babcią, więc musieliśmy wrócić tego samego dnia. Takie jednodniowe wyjazdy są trudne, bo jest mało czasu i ciężko zabrać się do pracy. Dlatego pracująca sobota zrobiła się prawie pracującą sobotą. W realizacji planu, którym było skoszenie trawy, plewienie, zbieranie porzeczek, przeszkodził nam deszcz, a raczej wielka burza.
DSC03008
Deszcz też jest dobry, nie tylko dla roślin i zwierząt, dał nam godzinkę czasu na leżenie na poddaszu na łóżku i słuchanie dudnienia kropli wody o dach. Łatwo domyśleć się czym kończy się taka melodia – spaniem jak dziecko. Spanie w chacie to najcudowniejszy odpoczynek. Deszcz się przydaje – można bezkarnie wykorzystać go jako pretekst do nic nie robienia :).
Po burzy zawsze wychodzi słońce i świat staje się piękniejszy.

DSC03024

 DSC03028
Po deszczu udało mi się też zebrać trochę porzeczek i poziomek dla chorej Hani. Tomek wygrał kolejną rundę z sumakiem 🙂 – takie dość uparte drzewo.

DSC03030

DSC03033
Z dobrych rzeczy z dzisiejszego dnia to postanowiliśmy sprawdzić kolejną drogę dojścia do chaty: niebieski szlak gminny.
DSC03050
niebieski szlak gminny
DSC03044
nasza najbliższa sąsiadka – ten widok zawsze mnie cieszy jak wchodzę pod górę 🙂
DSC03059
Głębokie
DSC03060
dolina Popradu
Mimo deszczu to był udany dzień. Tęsknie za chatą :).
Trzymajcie kciuki za Hankę, żeby wyzdrowiała i w środę mogła pojechać z mamą do Pałoszówki.

 

miszmasz

… czyli post wyjaśniający, przepraszający, szukający pretekstu dlaczego tyle czasu nie pisałam…
bo nie byliśmy w naszej chacie od 29 maja (a ja od 28 maja). Wstyd. Nawet Pan Józef, który dogląda domu, dzwonił zapytać co się dzieje.
Wytłumaczę nas z naszej nieobecności… Ja w czerwcu – byłam tu i tam:) W tym czasie udało mi się dwa razy zdobyć zachodnią ścianę Lackowej, zwiedzić Wrocław, odwiedzić Sandomierz i spędzić cudowne 5 dni w Szczawnicy. A ostatni tydzień spędziliśmy z Hanką nad morzem.
DSC02799
mały człowiek i morze
Tomek też się wykazał 🙂 razem z dziadkiem i pomocą babci opiekowali się Hanką, która dzielnie znosiła brak mamy.
To był piękny czas, ale troszkę męczący. Z przyjemnością położę się na polanie Kretówki, na środku przełęczy, z widokiem na dolinę Popradu i odpocznę… już w domu:).
DSC01883
Chciałabym większość lata spędzić w chacie, więc informuję, że przyjmuję gości, którzy będą mi towarzyszyć. W razie braku miejsca jest możliwość rozbicia namiotów… 😀
Proszę Was o wcześniejsze deklaracje terminowe. Spontaniczne odwiedziny też będą miłe – miejsce zawsze gdzieś się znajdzie. Jednak łatwiej będzie mi zaplanować pobyt, gdy będę widziała kto kiedy.
Do zobaczenia w Pałoszówce!! 
PS: Obawiam się, że lipcowych wpisów też będzie niewiele, bo w końcu zdecydowaliśmy się na chatę bez Internetów… 

 

miejsca

We wtorek byłam na Lackowej 🙂 z młodzieżą z gimnazjum – to cudowne zabierać w swoje miejsce innych ludzi… każdy ma swoją Lackową
DSC02056
Lackowa to taki mój osobisty Everest. Lackowa jest marzeniem, które spełniam.
Dlaczego Lackowa? Jest to góra niewybitna tylko 997 m n.p.m., ale dla ambitnych – jedno z najtrudniejszych podejść w Beskidach jakie znam. Na jej szczycie nic nie ma – las, las i ostatnio skrzynka z nadgryzioną pieczątką… Jeśli chodzi o ludzi to rzadko ktoś na nią wchodzi. We wtorek pierwszy raz na Lackowej spotkałam innych turystów i to jakich 🙂 aż z Trójmiasta.
DSC02057
 Więc dlaczego Lackowa? Sama nie wiem. Myślę, że jest kilka powodów:
– obóz w dolinie Bielicznej w 2003 roku (chyba??) pod samą Lackową i fakt nie zdobycia jej wtedy;
– późniejsze dwie nieudane próby zdobycia Lackowej;
– moja ukochanie Beskidu Niskiego.
Wejście na Lackową zajęło mi 7 lat, a może i więcej, bo licząc od obozu w Bielicznej to 9 lat. Lackową zdobyłam z Magdą Sz. 🙂 w lipcu 2012 r.
Lackowa
We wrześniu tak nazwałam swoją firmę, która również jest spełnionym marzeniem.
Teraz Lackową prowadzi Kasia Bajer, która sobie z tym doskonale radzi, a ja mam kolejną Lackową do zdobycia tym razem koło Rytra 🙂
dziecko w chacie

Dziś Hania uczyła się chodzić po miękkim łóżku i cały czas upadała, a ja pozwalałam jej upadać. Podziwiałam jej upór, bo za każdym razem wstawała i od nowa próbowała i w końcu się udało. Mama pękała z dumy, a Hania z radości.
Chciałabym mieć w sobie ten upór dziecka, które za każdym razem jak upadnie to wstaje, aż się nauczy. Próbuje, aż się uda. Nam dorosłym tego brakuje, dla nas już istnieje niemożliwe… Dla Hanki wszystko jest możliwe.
Chciałabym mieć tą odwagę dziecka, które upada z taką swobodą :). My dorośli już mamy czego się bać. Hanka nie ma w sobie strachu.
A ja jako ta „zła matka” pozwalam mojemu dziecku upadać i nie pomagam przy wstawaniu, ale dopinguje. Chciałabym, aby zawsze miała w sobie tą upartość i wiarę w to, że się uda.
Myślę, że czasem trzeba upaść, aby nauczyć się wstawać.
DSC01951
DSC01854
DSC01861

 

Beskid Sądecki

Zawsze marzyłam o oknie, z którego będę miała widok na góry …
Nie mam takiego widoku. Mam coś więcej. Gdy siedzę na tarasie lub patrzę przez okno to na pierwszym planie widzę las, a za wielkimi, pięknymi bukami są góry.
20160501_070847
Mam jeszcze coś – minutę drogi na przełęcz i widok na doliną Popradu, Rytro, Beskid Sądecki, Gorce, Beskid Wyspowy. Obiecuję, że pewnego dnia zrobię dokładną panoramę (dotychczas nie było na to czasu).
 DSC01910
DSC01920
DSC01930
DSC01921
DSC01926

Za każdym razem, gdy wspinam się do chaty z ciężkim plecakiem mam moment wahania i myśl: „co myśmy zrobili, zachciało się chaty w górach”, ale gdy już jestem tuż tuż i widzę koniec męczarni to mi przechodzi i cieszę się, że weszłam. Tak naprawdę lubię tą drogę do góry. Najbardziej lubię być na górze i podziwiać widoki, niebo i cieszyć się, że jestem w górach. Po każdym wejściu wiem, że jestem coraz bliżej momentu, gdy będzie to już dla mnie łatwe.

dziecko w chacie

Dziecko w chacie… i tyle się działo, że nie wiem od czego zacząć.
DSC01720
Może od tego, że jutro wracamy do chaty :).
Bardzo bałam się tego pobytu Hanki w chacie, w której czyha wiele niebezpieczeństw dla dziecka: piec, kominek, progi, taras, skarpa, … . Myślę, że jest się czego bać, ale już wiem, że da się to ogarnąć.
Ten czas w chacie to niezastąpiona szkołą życia dla takiego szkraba, pobyt w lesie, na łące, z ptakami, z wiatrem jest najlepszą terapią. Dziecko pochłania świat wokół siebie całym sobą. Kontakt z przyrodą to najwspanialsza lekcja jaką mogą dać rodzice.
Tym razem pobyt w chacie był podporządkowany Hani i to był jej czas. W domu jest łatwiej, można złapać oddech i zamknąć się w łazience. W chacie trzeba mieć oczy na około głowy. Na szczęście pomogła babcia i ciocie.
Nie było nawet czasu na wpis na blogu, posiedzenie na FB, odebranie maila. Dlatego po wniesieniu na górę laptopa i Internetu i nie korzystaniu z tych dobrodziejstw postanowiliśmy, że chata na razie będzie bez Wi-Fi, FB, youtube (na to nie ma czasu).
Zamiast komputera było bieganie po polanie, siedzenie w lesie i zabawa ściółką, oglądanie i słuchanie ptaków, malowanie po kamieniach, spacery z babcią, z dziadkiem i z ciociami, poznawanie kwiatów i drzew, patrzenie w ogień…
DSC01756
tylko Wam się wdaję, że odpoczywam – moja głowa przetwarza wszystko co zobaczyła

Jedyny moment, w którym można na chwilę oderwać oczy od Hani i popracować to popołudniowa drzemka.

DSC01725
Hanka spała, a inny pracowali
DSC01739
nawet najmłodsi
DSC01782
Malowanie z ciocią
DSC01784
Dzieło Hanki
DSC01786
i cioci
DSC01824
Hania podziwia las i ptaszki

Uff, przeżyliśmy i wspólne wypady do chaty będziemy powtarzać bardzo, bardzo często…
Dziękuję wspaniałym gościom za pomoc 🙂