miszmasz

Jak to się dzieje?

Dziś mieliśmy jechać odebrać klucze do chaty. Jak to w życiu bywa wszystko się poprzesuwało, poukładało inaczej i musimy poczekać jeszcze tydzień.
Postanowiłam skorzystać z wolnej chwili i napisać o tym, co już dawno chodzi mi po głowie. Dzisiejszym tematem będzie stwierdzenie, które można przeczytać w rzadko odwiedzanej przez nas galerii krakowskiej. Kilka lat temu zwrócił uwagę na nie mój kolega, który obecnie spełnia swoje marzenia i podróżuje po świecie (i na pewno nie pamięta tej rozmowy). Zdanie to brzmi „rzeczy po prostu dzieją się”. Myślę, że rzeczy po prostu dzieją się, ale nie wszystkim, albo inaczej te dobre rzeczy (bo zapewne tylko o te chodzi) po prostu dzieją się tym, którzy wiedzą co ma się stać i tego chcą. Ja od wielu lat wiem czego chce i dążę do tego i potem po prostu się dzieje. Trzeba tylko rozruszać mechanizm i dalej sam się potoczy tak jak tego pragniemy.
Po skończeniu studiów poczułam pewnie to co 99% studentów: i co dalej? Wiedziałam co chce robić, ale skąd wziąć na to pieniądze już nie. Pojechałam do Bristolu i je zarobiłam, a przy okazji poznałam wielu wspaniałych ludzi, zwiedziłam trochę świata i bardzo, bardzo dużo się nauczyłam. To była niesamowita lekcja samodzielności, pewności siebie i odwagi. Dzięki tej nauce i celu, który zawsze miałam z tyłu głowy, wróciłam do Polski i zrobiłam wielki krok w realizacji mojego marzenia – założyłam firmę – Lackową. Obecnie to marzenie kontynuuje wspaniała i bliska mi osoba. Z nadzieją, że firma będzie lepiej funkcjonować poszłam na kurs przewodnika beskidzkiego. To również było moje marzenie od I roku studiów, ale teraz było mi łatwiej je realizować, bo byłam nakręcona i wiedziałam, że mam to zrobić, że nie ma wymówek.
Nagle rzeczy po prostu się stały:
– poznałam Tomka, który jest moim mężem
– zaprzyjaźniłam się z Kasią, dzięki której Lackowa ma coraz więcej klientów i się rozwija
– urodziła się Hanka
– zdałam egzamin na przewodnika
– razem z Tomkiem znaleźliśmy chatę i zdecydowaliśmy się na jej kupno.
Mamy wiele wymówek z Tomkiem, żeby się nie przenosić w góry, ale wiem, że w odpowiednim momencie rzeczy po prostu się staną. Nie mam jeszcze gotowych rozwiązań na koszenie łąki, dojeżdżanie do chaty, odśnieżanie, remonty, życie w lesie :P, kiedyś dojazdy dzieci do szkoły i jakiej szkoły? i za co będziemy tam żyć i ile razy w tygodniu schodzić po zakupy, a co jeśli mi się w środku nocy zachce zjeść czekoladę (żartuje!)… To wszystko samo przyjdzie, bo ja już tą maszynę dawno wprawiłam w ruch i cały czas ładuje tam węgiel, drewno, prąd – nie wiem na co ta maszyna – pewnie na moją energię wewnętrzną :). Rzeczy dzieją się, ale może nie tak po prostu…
uśmiech

i tak na zimowe wieczory jeszcze w Krakowie…

 

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.